Czy Wy też macie czasem taki gwałtowny, wszechogarniający
spadek formy? Pomimo całej mojej pasji i
aktywności czasem przychodzi taki
moment, że mam wszystkiego dość. Wystarczy nawarstwienie się domu i pracy problemów,
z którymi trzeba walczyć i ogromu prac
jakie sobie zaplanowałam i trach! Poczucie
nie ogarniania wszystkich tematów dołuje mnie, ciągle jestem z siebie
niezadowolona, ciągle uważam, że powinnam zrobić więcej, lepiej….. Głowa
planuje, chce ale ciało odmawia współpracy! Wrrr… Cały czas powtarzam sobie, ważne
że duch młody a ciało przecież nie takie
stare J
ale około pięćdziesiątki tyle się zmienia…
Powtarzam sobie, że teraz jest mój czas, że dzieci dorosły, mogę się
realizować, planować, uczyć nowych rzeczy.
I robię to wszystko, tylko ciągle to nie jest to, ciągle jestem na
etapie „ i chciała bym i boję się”
Małymi krokami od tylu lat realizuję marzenie. Teraz kiedy prawie się ziściło
jestem przerażona, że nie podołam.
Zastanawiam się jak dam radę zajmować się jednocześnie domem, ponad
tysiącmetrowym ogrodem, pracownią, dwoma psami i 2 kotami brudzącymi niemiłosiernie, kiedy co najmniej 10 godzin dziennie poświęcam na pracę na etacie i dojazdy do niej. Wiem, że strach ma wielkie oczy i wiem, że
muszę spróbować . W chwilach zwątpienia
we własne siły szukamy wymówek, a to że moment na zmianę nieodpowiedni, a to że
zdrowie nie pozwala, a to że brak wsparcia albo pieniędzy...
Mam nadzieję, że ten mój atak paniki jest tylko chwilowy, że
zaraz się podniosę i ruszę do przodu. Wiosna przyszła więc razem z nią muszą mi
wrócić siły i zapał tworzenia czegoś nowego, realizacji marzeń a może i nowej drogi
.
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że tu zaglądacie. To
dzięki Wam nabieram pewności że kierunek jaki wybrałam ma sens…
Zegnam się z Wami różami na kolejnej pisance - do następnego wpisu