poniedziałek, 23 kwietnia 2018

zielono mi- ogrodowe szaleństwo!

Kiedy przychodzi wiosna, ogarnia mnie ogrodowe szaleństwo.






Nasz ogród już mnie "przyzwyczaił", że co roku wymaga reanimacji zwłaszcza po bardzo mokrej zimie albo przedwiośniu. Wtedy na części działki tygodniami stoi woda, którą sukcesywnie wypompowujemy ze studzienek do których spływa. Ale i tak gleba jest bardzo nasiąknięta.
W tym roku znów część trawnika jest do ratunku, a ja muszę wymyślić kolejny sposób, by zmniejszyć pracochłonność w ogrodzie.
Uczę się rok po roku, czego nie należało robić, bo stworzyłam sobie ogród wymagający ogromnie dużo pracy. To po części wina niewiedzy a po części braku funduszy na starcie.
Teraz poprawiam co roku kolejny kawałek ogrodu, kolejna rabatę, by mieć mniej pracy. W tym roku uparłam się, by nie tworzyć niczego nowego a tylko przesadzać i porządkować. Muszę dać nowe obrzeża, wyłożyć tam, gdzie to możliwe agro-włókniną, korzystać z własnoręcznie zrobionych sadzonek krzewów.
Czas też dokończyć nie dokończone budowle,  które zaczęliśmy i z różnych przyczyn są "rozgrzebane"
Od początku kwietnia trwa przycinanie i przesadzanie krzewów.
Zwłaszcza Róże pomarszczone czyli tzw.  Dzikie róże strasznie się  rozpanoszyły.  Wszędzie odrosty!
Warzywnik uporządkowany, wysiana marchewka,  rzodkiewka i sałata liściowa.
Wszystkiego po trochu.
Truskawki wypielone i zaopatrzone.
Nasze psy jak widać baaardzo  pomagają:)


W niedokończonej altanie szybko aranżuję kącik na weekendowy odpoczynek pomiędzy  pracami w ogrodzie.
Dbam o moją różę pnącą, którą posadziłam w ubiegłym roku.


Marzę aby  altana  w końcu miała skończony dach i dwie ściany,  żebym mogła ją urządzić zawiesić te szystkie lampiony, wstawić meble z poduszkami  i nie musieć ich sprzątać przed deszczem.

Drugie marzenie to drewniana podłoga na betonowym tarasie, który straszy prowizorką i szpeci dom.
Czy się spełni w tym roku?

środa, 11 kwietnia 2018

Stoliczki - ludwiczki, czyli wszystko pod ręką:)

Uwielbiam  stoliczki ludwiczki, zwłaszcza te w kompletach. Nie zagracają wnętrza, można je wstawić jeden pod drugi a subtelnie wygięte nóżki dodają im lekkości i uroku.
Parę takich już malowałam na różne kolory. Jedne były w dobrym stanie inne w gorszym. Każde wymagały indywidualnego podejścia.
Tym razem na warsztat trafiły dwojaki. Wymagały demontażu nóg i ponownego ich , porządnego mocowania. Poza tym stary lakier wymagał zeszlifowania, bo chciałam na blatach pozostawić naturalne drewno.

Dębowe blaty zawoskowałam a nogi pomalowałam czarną, matową farbą Byta-yta.
Boki blatów oraz zdobienia na nogach przetarłam nierówno złotym woskiem. Wygląda to bardzo efektownie ale trudno dobrze sfotografować ten efekt.





Znacie kogoś, kto by je przygarnął? Są na sprzedaż.

wtorek, 3 kwietnia 2018

Z wizytą u Elki - Londyn wita:)

Jak podsumować jednym zdaniem to miasto?
Różnorodne, niezwykłe, ciekawe, inspirujące.
Wybrałam się do Londynu  tylko  na cztery dni. To i dużo i mało. Czy mam niedosyt? Tak i na pewno tam wrócę. Plus jest taki, że na razie mieszka tam moja córka, więc będzie łatwiej:)
Jak spędzić czas w Londynie i nie stracić fortuny?
Najdroższa jest komunikacja więc warto znaleźć tanie lokum typu B&B w pierwszej lub drugiej strefie komunikacyjnej.
Wtedy możecie przemieszczać się na piechotę a ewentualne przejazdy autobusem lub będą tańsze.
Autobusem pojedziecie za 1,70£
Ale jednorazowy przejazd metrem to juz koszt powyżej 4£.
My przemieszczaliśmy się prawie wyłącznie spacerkiem😊
Szkoda było stracić te widoki pięknych, starych domów, kamieniczek i zaułków w uroczej dzielnicy Kensington.
Mieliśmy dwa kroki do,  Hyde Parku i  Muzeów ale ich zwiedzanie trzeba sobie dozować. Zbiory i tematyka są tak okazałe i różnorodne, że po obejrzeniu jednego dnia trzech stałych ekspozycji w British Museum i  dwóch Muzeum Historii Naturalnej uznałam, że to za dużo bodźców i informacji na jeden raz. Po prostu nic nam z tego nie zostanie w pamięci, wszystko się zleje, wymiesza a chodzi przecież o emocje, zachwyt, piękno,  zapamiętanie ciekawszych elementów. Bieganie kilka dni wyłącznie po wystawach to za wiele.
Nie znaczy to, że nie warto wpaść do muzeów. Ja miałam w planie stałe ekspozycje starożytne, Egipt, Mezopotamię i Grecję.
Dla mnie najfajniejsze było oglądanie zwyczajnego życia miasta, gwaru, ciekawie ubranych ludzi, starej zabudowy miejskiej z wąskimi uliczkami, drewnianymi malowanymi witrynami.
Jednym słowem: klimat
Nie będę Was zanudzać zdjęciami z muzeów, bo jest ich pełno w internecie.
Ale pokaże Wam zdjęcia ze spacerów.








Pamiętacie film z Hugh Grantem pt. Noting Hill. uwielbiam ten kadr, kiedy Grant idzie przez targ na Portobello Road i zmieniają się pory roku.
Tadam! sklepik jest z tym szyldem, który "zagrał"w filmie. Jednak nie jest to w rzeczywistości księgarnia a sklep z pamiątkami dla turystów, niestety....
Targ na Portobello Road jest super, kolorowe stragany z jedzeniem, starociami, antykami i rękodziełem. Tłumek ludzi. Street food. Uliczni muzycy.
Jednym zdaniem: art, music, food and bar
Zapraszam na spacer po Portobello





Dla mnie osobny temat to londyńskie parki i prywatne ogrody w sercu miasta.
Bardzo żałowałyśmy, że to dopiero początek wiosny. Wszystko dopiero się budziło do życia...
Mnie ujeły ławki parkowe, fundowane przez prywatnych ludzi. Na wielu z nich były sentencje lub osobiste dedykacje.








a teraz reszta atrakcji dla turystów a ja tylko przemknęłam spacerkiem





Chinatown, zaledwie parę kolorowych uliczek


i London Eye o zachodzie słońca