W październiku ubiegłego roku nasza kotka, choć nie miała prawa wg wszelkich
zasad również medycznych, urodziła dwa
kotki. Wprawiła w osłupienie zarówno nas jak i weterynarza, który wcześniej podał jej
leki hormonalne aby następnej ciąży NIE BYŁO. Zastrzyk był zamiast planowanej
sterylizacji, bo nasza kotka była w trakcie leczenia antybiotykami i zbyt słaba
na narkozę.
Nasze osłupienie przeszło w przerażenie gdy w pierwszej
dobie okazało się, że kotka prawie nie ma pokarmu a w trzeciej dobie odrzuciła
kocięta zupełnie i przestała się nimi zajmować.. Nawet nam nie przyszło do
głowy żeby szukać innych rozwiązań niż ratowanie życia maluchom, więc od
pierwszej doby dokarmialiśmy je najpierw doraźnie potem już na cały etat.
Wstawaliśmy w nocy jak do niemowląt. Niestety w przypadku białej długowłosej
koteczki ponieśliśmy porażkę, nie chciała jeść, traciła na wadze, pojechaliśmy
do Weta, który powiedział, że jej nie możemy uratować za to drugi koteczek miał
wolę życia. Cóż to były za dwa miesiące! Zupełnie jakbym niemowlę w domu miała,
karmienie, masowanie brzuszka, bo mały kotek nie ma dobrze rozwiniętego odruchu
trawienia. Codzienne ważenie i sprawdzanie czy przybiera na wadze… Kotek rósł
zdrowo ale był bardzo drobny i chudziutki, sierść nie rosła prawidłowo bo na
brzuszku był prawie łysy jak sfinks. Cóż mleko matki zawsze jest najlepsze,
zastępcze nie miało wszystkich potrzebnych składników. Ponieważ brakowało mu matczynego ciepła spał z
ciepłym termoforem w pudełku. Weterynarz
czuwał nad kotkiem i potwierdził, że nadrobi braki jak przejdzie na stały
pokarm. Mój mąż, który był na zwolnieniu mógł się nim opiekować w ciągu dnia przez
pierwsze tygodnie.
Po miesiącu kotek na 8 godzin „chodził do przedszkola” do
naszej rodziny mieszkającej po sąsiedzku. Potem zaczęła się nauka jedzenia
stałego pokarmu i picia mleka z butelki. I mały cwaniak pałaszował karmę z miseczki ale
mleczko nadal wolał pić z malutkiej butelki ze smoczkiem.
Kiedy Arbuz ( takie
dostał „robocze” imię) skończył 2 miesiące znalazła się rodzina zastępcza, choć
nie chcieliśmy się z nim rozstawać. Nasze psy bardzo polubiły kotka, za to nasze kotki stanowczo były wrogo
nastawione.
Na zdjęciuch poniżej ma 2 miesiące
Na zdjęciuch poniżej ma 2 miesiące
Mały Arbuz wazy już 1,5
kilograma i jest pięknym zdrowym kotem.
Sierść wyrosła jak trzeba. Kot zamiast prążków ma na brzuchu cętki jak lampart.
Kolor dość niezwykły bo szaro niebieski i do tego niebieskie oczy. Zobaczcie
sami w jakie luksusy opływa, a nowa rodzina go uwielbia. To jest dla nas
najlepsza nagroda za trudy wychowawcze, w końcu przez 2 miesiące byliśmy „jego
mamą” i nadal za nim tęsknimy. Teraz już ponad 3 miesięczny kocurek jest w pełni sił. Podobno niezły z niego łobuziak.
śliczny!
OdpowiedzUsuńPiękny jest!
OdpowiedzUsuńprawdziwy tygrys :)
OdpowiedzUsuńEwka. Brawo za cudny post, za poświęcenie, za miłość, za wolę walki kotka i Waszą. Kupiłaś mnie na zawsze. Ludzie, którzy kochają zwierzęta muszą być dobrzy. Za zdjęcia kolejne brawa, a kiciusiowi nawet nie trzeba życzyć szczęścia, bo znalazł je wśród Was i nowych opiekunów. Gorąco pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń... to ja jestem chyba dobra ;-)
UsuńKotek piękny, a przede wszystkim - piękne Wasze serca. Dziękuję za tę opowieść na początek nowego roku, niechaj będzie dobrą wróżbą i przypomnieniem, że człowiek to jednak ( w niektórych przypadkach ;) ) wciąż Człowiek. Dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny. Najważniejsze jest życie choćby malutkie i choćby zwierzaka lub ptaka czy owada. Po co rozdeptywać mrówkę jeśli można ją ominąć. Napisałam ten post bo teraz jest mi szczególnie ciężko i będzie w najbliższych miesiącach a wspomnienie tamtych chwil przypomniały mi że czasem wszystko się dobrze kończy a życie jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńSłodziak...miał szczęście,ze trafił na ludzi o dobrych sercach.
OdpowiedzUsuńJejku jaki słodki ten koteczek, cudne te zdjęcia aż się chce go przytulić:D
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka dla ciebie i koteczka.
Kamila
kotek musiał przyjść na świat miał wolę życia mimo wszystko. Dobrze ze na Was natrafił..jest śliczniutki!
OdpowiedzUsuńO matuchno, jaki on jest słodki! Wiesz co, jak patrzę na te fotki to mam ochotę ekran całować. jeju, jak ja bym go wydusiła i wycmoktała!
OdpowiedzUsuńPrześliczny ale ja bym nie wydała za nic.Wszystkie moje kociaki wychowane smoczkiem zostają już ze mną. Teraz mam dwa takie cycory- Pusię nastolatkę i Filusia obżarciucha...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo jak niosąca radość i nadzieję opowieść noworoczna. Życie takiego kotka to mały cud. Prawda, że warto wstawać w nocy do karmienia? My też to przeżywaliśmy swego czasu:-)))
OdpowiedzUsuńŚciskam z całych sił!
Asia
Brawo za poświęcenie :)
OdpowiedzUsuńKotek tak jak piszesz jest maści niebieskiej-carskiej bo kiedys dawno tylko carowie takie mieli.
Ja ostatnio tez takiej maści kotka podarowałam swojej mamie(nawet jest na foto na moim blogu).
Pozdrawiam
I wasze trudy zostały wynagrodzone - patrząc na te zdjęcia musicie być dumni, ze się udało :) śliczny kociak :)
OdpowiedzUsuńBrawo dla Was za dobre chęci i wytrwałość! Kotek przecudny, zwłaszcza jak śpi ;) Sama też byłam kiedyś "kocią ciocią" i wiem jakie to trudne zadanie. Tym bardziej doceniam Waszą pracę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kasia (miłośniczka kociaków :)
Podziwiam Was za waszą wytrwałość ;) Kotek śliczny i ma świetny brzuszek ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kamila ;)
Zdjęcie kocurka śpiącego przy klawiaturze PRZECUDNE:-)))
OdpowiedzUsuńNie wiem czyw wiedz że kot śpi z odsłonietym brzuchem tylko wtedy gdy czuje sie bezpieczny.....
Pozdrawiam
Iwona
piękna historia z bardzo dobrym zakończeniem :) Arbuzek jest słodki, a to zdjęcie na plecak - rozkoszne! wielkie brawa dla "mam" się należą :)))
OdpowiedzUsuńPrawdziwa historia z happy endem,a kocurek jest cudowny!!!:)
OdpowiedzUsuńZa przedostatnie zdjęcie oskar się należy -cudowny jest :)))
OdpowiedzUsuńJeszcze raz wlazlam, by na niego popatrzeć. Jakie on ma oczęta, jaka oprawę! jak namalowany! jak natura może stworzyc taki cud, zawsze sie rozczulam nad takim widokiem :-)
OdpowiedzUsuńAle ma hamak, kurcze, wczasowicz!
OdpowiedzUsuńjako wielka miłośniczka kotów, chcę Ci podziękować za kocie życie, opiekę i wiele miłości! Arbuz jest piękny i zakochałam się w nim od pierwszego zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twoje dobre serce:)
jaki jest miluśiński...słodziak jeden i tyle !!!
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości. A kociak jest przesłodki ;-)
OdpowiedzUsuńOby takich ludzi było jak najwięcej.Zawsze powtarzam całego świata uratować się nie da ale uratować chociaż jedno życie to ogromny sukces.Zawsze podziwiam i szanuję takich ludzi.
OdpowiedzUsuńŚliczny.....podziwiam Was!!!Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie ostatniego dnia starego roku córka czytała, jakie okropne rzeczy ludzie potrafią zrobić zwierzętom; przyznam, że unikam takich informacji, bo strasznie mnie dołują, a sprawcy, jeśli w ogóle zostają znalezieni, są karani wręcz symbolicznie. Dlatego Twój post jest jak balsam dla mojej duszy - należy Ci się supernagroda! Kociak jest fantastyczny!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żeby ten rok okazał się dobry - mimo wszystko.
Ninka.
Ewo, na tym hamaczku to normalnie jakby na jakichś Bahamas był;))
OdpowiedzUsuńWie smarkacz co dobre! Muszę się przyznać, że pochwały za zdjęcia kocurka należą się jego nowej rodzinie. Faktycznie wyszły im super. Choć twierdzą, że trudno mu zrobić zdjęcie jak nie śpi.
UsuńPrzedostatnie zdjęcie jest niesamowite!!!
OdpowiedzUsuńJesteście bardzo dzielni, a kociak przeuroczy:))
OdpowiedzUsuńKoteczek miał dużo szczęścia, że trafił na Was - ludzi o wielkim sercu !!.Jego pozy na fotkach są rozbrajające.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńachhh, prześliczny kotek ^^ brawo za dzielne odchowanie malucha :)
OdpowiedzUsuńEwuniu
OdpowiedzUsuńto jest piękna historia. Podziwiam Waszą wytrwałość i serduszko. Koteczek jest uroczy :).
Kochana trzymam kciuki za Ciebie i przyszłe tygodnie. Wierzę, że dobro powraca.
Ściskam Ciebie czule :*
Cudna historia! Brawo dla Was! Jestem pełna podziwu, przykro z powodu drugiego kotka ale cudownie, że przynajmniej Arbuz wyrósł na dorodnego przystojnego kocurka. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFotka przedostatnia kotecka fajniuchna.Superowi jesteście :)
OdpowiedzUsuńNo to super ...brawo kocurek jest fajoski....Pozdrawiam pa....
OdpowiedzUsuńEwuniu!! Jesteście cudni!!!!
OdpowiedzUsuńale cudny..... Wy spisaliście sie na medal....
OdpowiedzUsuńcudny jest !!!! jaki maleńki !!!!! pozdrawiam noworocznie, ewa
OdpowiedzUsuńPrzesliczny Arbuz :) a zdjecie gdzie leży wyciagniety z odsłonietym brzuchem - bezcenne :)
OdpowiedzUsuńBoski Arbuz! zdjęcia powalają :))
OdpowiedzUsuńPiękny kociak, aż mi się przypomniały te słodkie chwile, gdy mój Indiana był 2 miesięcznym maluszkiem i mieścił się na dłoni :D Oj, co za słodziak
OdpowiedzUsuńŚliczny kociaczek wyrósł na pięknego kocurka :) W przypadku kotek zdecydowanie lepsza jest sterylizacja, bo zastrzyki hormonalne robią więcej szkody niż pożytku.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło :)
Kociak boski, a Tobie i Mężowi medal się należy bo odchowanie takiego malucha to naprawdę wyzwanie!
OdpowiedzUsuńKiciuś wymiata.:D
OdpowiedzUsuńuuuuuuuuuuu jakiiiii słodziak!!! ja też mam teraz maluszka takiego puchatego :D :) dobrze, że są jeszcze ludzie co mają serce dla kotów :) aż cieplej na sercu się robi z tą świadoośćia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Monika :)
Niesamowita historia, kocieta zawsze są słodkie ale te uratowane zostają w sercu na dłużej.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, zapraszam do mnie na urodzinowe candy. Pozdrawiam i czekam na kolejne ciekawe posty.
http://inmymind-jusia.blogspot.com/2013/01/pierwsze-urodzinki.html
słodziak z tego Arbuza...możecie być z siebie dumni:)
OdpowiedzUsuńSłodki szary kociak. A śpi - obłędnie... uśmiałam się z jego pozy na pleckach :)))))
OdpowiedzUsuńNiesamowity szary kociaczek, a brzuszek do całowania :) Gratuluję wam pomyślnego kociego rodzicielstwa :)
OdpowiedzUsuńjak to dobrze poczytać ,dowiedzieć się,ze gdzieś dobro rozsiewa się....
OdpowiedzUsuńa ja czekam na swoją kotkę....
Pozdrawiam ciepło choć zimowo