Biegłam sobie dziś rano do biura w dziwnym stroju tzn. służbowym kostiumie i ubłoconych kaloszkach (wersja exclusive udająca oficerki bo poprzednie kwieciste wywoływały śmiech wśród moich kolegów z biura) trzymając w ręku ulubioną kawę z Coffe Heven i zastanawiałam się nad pozytywnymi aspektami mieszkania na wsi. Niestety o tej porze roku zdecydowanie trudniej znaleźć mi pozytywy, za to negatywy proszę bardzo: zalana działka po roztopach (zdjęcia w poprzednim poście); brak możliwości ubrania eleganckich butów z powodu głębokiego rozjeżdżongo błota na drodze. Mam do stacji 7 min spacerkiem więc jeżdżę pociągiem bo na trasie do Warszawy straszne korki są. Powroty w egipskich ciemnościach, bo na naszej drodze nie ma latarni, więc do błota na drodze dochodzi jeszcze możliwość przewrócenia się w breję J.
A teraz trochę argumentów „ZA”. Dlaczego uciekłam z Warszawy? Bo miałam dość słuchania przez ściany blokowego mieszkania odgłosów cudzego życia, bo chciałam mieć zwierzęta, a w bloku jeden pies to już dużo, bo kocham ogrodowe parce i roślinki, bo chciałam mieć sypialnię i salon a nie salono - gabineto – sypialnię i marzyłam o kominku zimą i piciu kawy latem na tarasie.
Kocham mój nowy dom ponieważ przeprojektowałam go specjalnie dla naszych potrzeb, bo każdy domownik ma w nim swoje własne miejsce ale też mamy w nim miejsce wspólnego spędzania czasu. I choć przedwiośnie i późna jesień jest tu ciężka do przetrwania to żyjemy zgodnie z rytmem pór roku a wiosna wynagradza nam wszystkie trudy borykania się z błotkiem, tonami piachu wnoszonymi przez zwierzyniec, i zlaną działkę. W końcu zakończymy drenowanie ogrodu i będę miała te swoje wymarzone rośliny i altanę pokrytą winoroślą. A w lecie powrót w piątek do domu jest jak wyjazd weekendowy za miasto. Jest na co czekać!
Poniżej parę fotek, może niezbyt urodziwych bo nie mam talentu do robienia zdjęć, ale pracuję nad tym.
Kocham mój nowy dom ponieważ przeprojektowałam go specjalnie dla naszych potrzeb, bo każdy domownik ma w nim swoje własne miejsce ale też mamy w nim miejsce wspólnego spędzania czasu. I choć przedwiośnie i późna jesień jest tu ciężka do przetrwania to żyjemy zgodnie z rytmem pór roku a wiosna wynagradza nam wszystkie trudy borykania się z błotkiem, tonami piachu wnoszonymi przez zwierzyniec, i zlaną działkę. W końcu zakończymy drenowanie ogrodu i będę miała te swoje wymarzone rośliny i altanę pokrytą winoroślą. A w lecie powrót w piątek do domu jest jak wyjazd weekendowy za miasto. Jest na co czekać!
Poniżej parę fotek, może niezbyt urodziwych bo nie mam talentu do robienia zdjęć, ale pracuję nad tym.
Mój ulubiony kącik w sypialni
I kominek w salonie, w zimowe wieczory niezastąpiony. Zdjęcie pochodzi z 2008 rok, pierwsza zima w nowym domu, nisza z łukiem obok kominka ma otrzymać półki. Została zaplanowana na ekspozycje mojej kolekcji Aniołów.
...i pierwsza część ogrodu, którą wyrwałam chwastom i dzikim jeżynom w 2009 roku.
Dla mnie wybór jest prosty – wolę wieś! A co Wy na to? Wolicie miasto czy wieś?
Miłego tygodnia
Pięknie tu.
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie żałuję przeprowadzki na wieś i nie wyobrażam sobie powrotu do bloku.Owszem jest problem dojazdów,ale tu największe "miejskie" zmęczenie na widok ogrodu znika w niepamięć - pozdrawiam :)
i ja czekam na chwilę,kiedy wyprowadzimy się do naszego wymarzonego Domu:)))poza miasto,w ciszę,spokój i naturę:)
OdpowiedzUsuńA ja mieszkam w mieście,a czuję się jak na wsi..kupiliśmy dom na peryferiach miasta cisza,spokój...tak jak ty miałam już dość gnieżdżenia się w bloku...ale do prawdziwej wsi raczej bym się nie przeprowadziła ,choć mieszkałam tam do 15 roku życia..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno właśnie, uderzyłaś również w mój czuły punkt.. ja mieszkam w mieście od urodzenia, choć błoto i ciemności towarzyszą mi do dziś..Szczerze mówiąc wolałabym mieszkać w mieście i na weekendy dojeżdżać sobie na wieś, ale na dom w mieście mnie nie stać, a teraz mieszkam w rodzinnym domu, ciasno nam jak cholerka:-( Na wsi zeszłego lata postawiliśmy domek drewniany, ale ciągle boli mnie nasza ciasnota, więc pewnie nad wsią będziemy się poważnie zastanawiam(dodam,że mój mąż we wsi jest zakochany)
OdpowiedzUsuńp.s. u ciebie jest ślicznie, można pozazdrościć
Ja dokładnie mogłabym napisać takiego samego posta, tylko jest jedna różnica, ja mam 7 min. do PKS. Popełniłam to dziesięć lat temu i nie żałuję. Tylko to błocko i szarobury na dworze wpędza mnie w depresję. Kalosze i latarka niezbędne. I wiosna też.
OdpowiedzUsuń...ja jestem za... bo sama mieszkam na wsi, a całe życie mieszkałam w mieście...pozdrawiam cieplunio.papa
OdpowiedzUsuńMieszkam w mieście i nawet Twoje błotko nie odstraszy mnie od marzenia mieszkania na wsi. Jest więcej plusów jak minusów.
OdpowiedzUsuńDługo mieszkałam w mieście a teraz na dobre od kilkunastu lat jestem wiejską babą. Na szczęście to taka bardziej cywilizowana wieś i prawdę mówiąc mniej jest błota na chodnikach niż w Gdańsku u mamy. Jestem bardzo zadowolona. To jest moje miejsce i nigdy nie chciałbym wrócić do miasta, które przecież mogę też odwiedzać. Nie wszyscy znajomi to rozumieją. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci trochę, Ewo z przytulnego domu. Bardzo ciepły i przyjazne jest twoje otoczenie. Ja niestety wciąż mieszkam w bloku, bez wymarzonej sypialni i porannej kawy na tarasie. I szczerze mówiąc już mam tego dość. Może to zmienię, jak dojdzie do apogeum moje zmęczenie tym stanem.
OdpowiedzUsuńPóki co, cieszę się, że blisko angielski, basen i szkoły, w związku z czym moje dziecko samo sobie radzi.
Ale z pewnością lepiej na wsi :).
Pozdrawiam, Ewa z blokowiska.
Alez przytulny ten kacik w sypialni. Sama wladowalabym tam swoje cztery litery.A wies tez mi sie marzy...
OdpowiedzUsuńŚlicznie u Ciebie!!!Takiego kominka i ogrodu w bloku byś nie miała!!! Wybór więc naprawdę pochwalam.Sama mieszkam co prawda w mieście ale to juz prawie wieś...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Co tam bloto i ladne trzewiczki,wies jest cudowna i Ty sobie cudownie na niej mieszkasz w uroczym domku w ogrodku bez chwastow,serdecznie pozdeawiam
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wieś, choć wiem o czym mówisz: wczesna wiosna, i późna jesień bywają strasznie uciążliwe. Do ubłoconcy kaloszy już się dawno przyzwyczaiłam. Ogród zapowiadam się rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńJak pięknie u Ciebie! Ja z chęcią też uciekłabym ze stolicy i to dokładnie z tych samych powodów co Ty. Niestety wiejskie sielskie klimaty pozostają dla mnie póki co jedynie w sferze marzeń. Wierzę jednak że marzenia czasami się spełniają :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie ;) Ja też zdecydowanie popieram wieś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Minusy mieszkania na wsi to dokladnie te same co u mnie ;) Plusy mialy byc podobne jak u Ciebie , tez ucieklam z miasta zeby miec cisze i spokoj, niestety dlugo to nie trwało. PO sasiedzku pobudowały sie nowe domy. Sąsiadów coraz więcej... W weekendy latem mogę zapomniec o ciszy , o piciu herbatki na tarasie, sluchaniu ptaszkow czy rechotu żab... za to mam róznorodność muzyki, bo kazdy sąsiad w innej się lubuje, czasm dochodzą tez spiewy co niektorych... ech wsi spokojna, wsi wesoła....
OdpowiedzUsuńJa akurat mieszkam w niedłużym miasteczku, więc doświadczam coś na kształt pogodzenia wiejskiego życia z miejskim. I mimo, że często narzekam, iż mieszkam na końcu świata jestem zadowolona :) i cieszę się, że nie muszę mieszkać w wielkim mieście.
OdpowiedzUsuńA co do Twojego domu - jest uroczy! Marzy mi się kiedyś zdecydowanie coś w tym stylu :)
Marzy mi się domek z ogódkiem, przestrzeń, pokoje dla dzieci... bo gnieździmy się w dwóch pokojach w kamienicy:( Chciałabym mieć takie miejsce na peryferiach miasta by do niego było jednak bliżej niż dalej, bo jednak dla mnie miasto ma swoje pozytywy więc taki domek w połowie drogi byłby idealny:)) No i musze jeszcze napisac że na zdjęciach Twój dom ma wspaniałą dusze a w rzeczywistości jest na pewno jeszcze cudowniejszy:)) No a kominek jest rewelacyjny!!!
OdpowiedzUsuńOd dawna marzę o mieszkaniu na wsi...do studiów prawie na wsi mieszkałam, a teraz...duże miasto..to nie dla mnie!
OdpowiedzUsuńNa TAKĄ wieś to ja się przenoszę choćby zaraz...
OdpowiedzUsuńJestem za wsią ,nie wyobrażamy sobie już powrotu do miejskiego życia. Nawet krótkie wypady na zakupy to już droga przez mękę. Nie przeszkadza mi piach ,błoto ...no może nieraz trochę sobie pojęczę ,ale tak krótko ,wiem ,że jak przyjdą cieplejsze dni ,poranna kawa na tarasie , widok zieloności dookoła, świergot ptaków....raj na ziemi !Pomimo drobnych niedogodności nie zamieniłabym tego na miasto ,ja już wiejska kobieta jestem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Z tych samych powodów uciekłam na wieś! Śliczny ten Twój dom i bardzo zadbany ogród. Mój jest bardziej dziki- takie lubię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś zapytał mnie dlaczego chcę mieszkać na wsi zacytuję: "Bo miałam dość słuchania przez ściany blokowego mieszkania odgłosów cudzego życia, bo chciałam mieć zwierzęta, a w bloku jeden pies to już dużo, bo kocham ogrodowe parce i roślinki, bo chciałam mieć sypialnię i salon a nie salono - gabineto – sypialnię i marzyłam o kominku zimą i piciu kawy latem na tarasie."
OdpowiedzUsuńTrafiłaś tym określeniem w sedno!
Pozdrawiam ciepło,
A z czego Wy wszyscy żyjecie na tej wsi??
OdpowiedzUsuńJa bym chciał ale wiem, że męczył bym się i prędzej czy póxniej działka była by zaniedbana. Nie ma chyba powołania do pracy wokół domu. Mam na oku mieszkania wrocłąwia i może uda znaleźć się coś takiego trochę na uboczu. Choć pewnie nic nie zastąpi kawy na własnym tarasie na podwórku i własnej przestrzeni.
OdpowiedzUsuńTo w ogóle nie ma co porównywać :) Jednym pisane jest życie na wsi, innym w mieście i nie ma co zmuszać się do jednej z tych opcji, bo tutaj trend nie ma za dużo do powiedzenia. Żyjmy tam, gdzie czujemy się dobrze - proste.
OdpowiedzUsuńDla mnie też wieś jest wyborem prostym
OdpowiedzUsuńKocham wiejskie klimaty! Najbardziej lubię usiąść na ławce w letni wieczór i przykryć się moim ukochanym wełnianym kocem gdy tylko zrobi sie troszkę chłodniej. Nie ma nic wspanialszego!
OdpowiedzUsuń