Taką oto półkę odrestaurowałam przy pomocy farb kredowych.
Półka była pomalowana niebieską farbą, z zaciekami i malowidłami. Nie była zniszczona ani uszkodzona ale zarówno kolory jak i kształt prosiły się o poprawki. Powierzchnia półki została wyrównana a w dolnej części mój M dodał dodatkowy element który pozwolił na poprawienie wyglądu dołu półki i umieszczenie tam dwóch haczyków. Dodatkowo dostała wypukły relief i gotowe. Całość została zawoskowana i postarzona ciemnym woskiem.
Tak prezentowała się przed renowacją
a tak wygląda teraz
Pierwotnie półka miała wisieć w mojej kuchni ale udało mi się znaleźć dużo większą, wiec nie mam na nią już miejsca. Zresztą po renowacji może równie dobrze sprawdzić się w innym pomieszczeniu.
Tak więc ostatecznie półka jest na sprzedaż. Półka jest niewielka, pomieść np słoiczki z przyprawami lub drobiazgi łazienkowe. Może być też elementem do prezentacji sezonowych dekoracji.
Jeśli ktoś jest zainteresowany proszę o info w komentarzu lub mail. Mam nadzieję, że udekoruje czyjś domek :)
środa, 26 lutego 2014
poniedziałek, 24 lutego 2014
Praca nad pisankami ruszyła.
To taki przyjemny czas czekania na wybuch zieleni, na cieplejsze promienie słońca. Chce się coś zmienić wokół, rozweselić otoczenie.
Lubię robić pisanki z kwiatowymi wzorami, to taka tradycyjna tematyka. kwiatki, ptaszki, listki.... ale jak już czuje przesyt szukam czegoś innego, wyzwania pomysłu nietypowego. Tym razem zrobiłam jajko, które jest małą wariacją na temat jaj Faberge. Czarno kremowe, ozdobione sztucznymi diamencikami i konturówką. Nie mam jeszcze do niego stosownej ozdobnej podstawki więc na razie prezentuje się na mosiężnym wykończeniu żyrandola - wiedziałam że ta część się do czegoś przyda :))))
Robią się też jaja "tradycyjnie kwiatkowe"
Na razie robiłam jaja ze styropianu ale teraz zabieram się za wydmuszki gęsie. Wracam do pastelowych kolorów aż znowu mi się znudzą i pomyślę o innej kolorystyce. W przygotowaniu pisanki z kwiatami jabłoni oraz dalszy ciąg miętowego szaleństwa :)
Niestety ostatnio doskwiera mi spadek formy, trochę też dołują mnie ciągłe życiowe przeszkody, ciągłe oddalanie się ważnych planów w tzw. czas przyszły nieokreślony... Walczę z przytłaczającą codziennością i to mnie przygnębia. A ponieważ na przygnębienie najlepsza jest praca i satysfakcja z własnoręcznie wykonanych rzeczy, to maluję, projektuję i staram się nie dać losowi.
Lubię robić pisanki z kwiatowymi wzorami, to taka tradycyjna tematyka. kwiatki, ptaszki, listki.... ale jak już czuje przesyt szukam czegoś innego, wyzwania pomysłu nietypowego. Tym razem zrobiłam jajko, które jest małą wariacją na temat jaj Faberge. Czarno kremowe, ozdobione sztucznymi diamencikami i konturówką. Nie mam jeszcze do niego stosownej ozdobnej podstawki więc na razie prezentuje się na mosiężnym wykończeniu żyrandola - wiedziałam że ta część się do czegoś przyda :))))
Robią się też jaja "tradycyjnie kwiatkowe"
Niestety ostatnio doskwiera mi spadek formy, trochę też dołują mnie ciągłe życiowe przeszkody, ciągłe oddalanie się ważnych planów w tzw. czas przyszły nieokreślony... Walczę z przytłaczającą codziennością i to mnie przygnębia. A ponieważ na przygnębienie najlepsza jest praca i satysfakcja z własnoręcznie wykonanych rzeczy, to maluję, projektuję i staram się nie dać losowi.
Pozdrawiam
środa, 19 lutego 2014
Miętowo mi...
Wiosną uwielbiam pastele. Kolory miętowe, rozbielone róże i żółcie. To takie preludium do lata. Bo im bliżej letnich dni tym bardziej wyraziste kolory w moim domu a właściwie na tarasie. Pojawiają się na poduszkach i dodatkach mocne zielenie, fuksje, dużo kwiatowych wzorów.
Ale zanim przyjdzie lato czas na wiosenne i wielkanocne
dekoracje. Zaczęłam sobie robić jaja… pierwsze duże 12 centymetrowe jest wykonane techniką decoupage ale do dekoracji użyłam
tez elementów scrabbookingowych. Dziś
pokażę dekoracje w kolorach mięty.
Duże jajo miętowo różowe, ozdobione konturówką, lekko
patynowane.
niedziela, 16 lutego 2014
Sypialnia po retuszu
Obiecałam parę zdjęć sypialni po renowacji toaletki i retuszu pozostałych mebli. Niestety aparat się zbuntował i byłam zmuszona zrobić zdjęcia aparatem w telefonie. Niestety ostrość nie jest najlepsza, kolejny raz kłania się brak umiejętności fotograficznych. W poprzednich postach opisałam metamorfozę toaletki ale był też ciąg dalszy czyli podmalowywanie farbami kredowymi pozostałych mebli, nowe aranżacje dekoracji. Została mi jeszcze wymiana abażurów w szafkach nocnych - muszę znaleźć odpowiednie. Mam niewiele zdjęć " przed" głównie z 2009 r. Wtedy było tylko łózko i zagospodarowana jedna ściana, jak widać początek koncepcji jakiś tam był.
Szafki przy łóżku pierwotnie jedna sosnowa lakierowana, druga z "zżółkniętej" okleinie dębowej - obie zostały przemalowane 4 lata temu farbami akrylowymi na kolor ecri. Ponieważ blaty trochę się porysowały postanowiłam przemalować je na oliwkowy kolor. Taki sam został użyty przy odnawianiu toaletki. Blaty postarzyłam woskiem rustykalnym i zawoskowałam bezbarwnym.
Szafka PRZED
Szafka PO
Tak samo potraktowałam stolik metalowy. To zdobycz z aukcji za całe 50 zł. Miał zniszczony blat, bo farba była odparzona. Pierwotnie blat został oszlifowany i pomalowany na kremowo. Teraz blat jest oliwkowy. Został przetarty i postarzony woskiem.
A oto różne kąty sypialni po retuszu. Sypialnia jest spora, 26 m2 w powierzchni podłogi ale cały sufit jest skośny. W obszernej białej szafie ukryty jest telewizor. Wysuwany blat służy mi czasami jako podręczne biurko. Udało mi się wykorzystać skosy na kąciki do czytania. Tylko brakuje mi czasu aby z nich korzystać tak często jakbym chciała.
W zasadzie w sypialni nie panuje żaden konkretny styl. To raczej zbieranina mebli, które chciałam ze sobą jakoś połączyć i ostatecznie uzyskać efekt taki jak na fotkach z angielskich domów na wsi. Mały bałagan stylistyczny to moja skłonność do bibelotów. Na toaletce "wylądowały" duże i małe flakony zdobyte na targach staroci, suszone hortensje, zeszyty ze starymi nutami z pięknie pożółkłymi kartkami.. Pojawiła się na zdjęciu lalka, którą dziś przy okazji porządkowania pudeł w garderobie odnalazłam. Porcelanową lalkę w sukni retro dostała moja córka jakieś 14 lat temu. Potem córka "wyrosła" z lalek i wszystkie wylądowały w pudłach. Nie przyłożyłam się do zdjęciowej stylizacji :) Wolę że by wyglądało naturalnie, przecież to pokój do mieszkania a nie do magazynu wnętrzarskiego. Zebrałam jedynie stosy czasopism, które wszędzie rozkładam. Każdy z mebli został kupiony za naprawdę malutkie pieniążki i przerobiony moimi rękami. Fotel w różanym pokrowcu jest u nas najdłużej bo 7 lat. Dostałam go od wujka. Jego sąsiedzi chcieli go wyrzucić na śmietnik , bo tapicerka była w opłakanym stanie. Wystarczyło ja wyprać i uszyć na fotel nowy pokrowiec.
Szafki przy łóżku pierwotnie jedna sosnowa lakierowana, druga z "zżółkniętej" okleinie dębowej - obie zostały przemalowane 4 lata temu farbami akrylowymi na kolor ecri. Ponieważ blaty trochę się porysowały postanowiłam przemalować je na oliwkowy kolor. Taki sam został użyty przy odnawianiu toaletki. Blaty postarzyłam woskiem rustykalnym i zawoskowałam bezbarwnym.
Szafka PRZED
Szafka PO
Tak samo potraktowałam stolik metalowy. To zdobycz z aukcji za całe 50 zł. Miał zniszczony blat, bo farba była odparzona. Pierwotnie blat został oszlifowany i pomalowany na kremowo. Teraz blat jest oliwkowy. Został przetarty i postarzony woskiem.
A oto różne kąty sypialni po retuszu. Sypialnia jest spora, 26 m2 w powierzchni podłogi ale cały sufit jest skośny. W obszernej białej szafie ukryty jest telewizor. Wysuwany blat służy mi czasami jako podręczne biurko. Udało mi się wykorzystać skosy na kąciki do czytania. Tylko brakuje mi czasu aby z nich korzystać tak często jakbym chciała.
Ten futrzany dywanik to nas malutki piesek Chaos.
Teraz toaletka, która czekała 4 lata na odnowienie stanowi dekoracje sypialni. Jeszcze nie zdecydowaliśmy czy oddamy stare lustro do renowacji czy zamówimy nowe. Na razie stare lustro zdemontowane stoi w kącie i czeka na decyzję.W zasadzie w sypialni nie panuje żaden konkretny styl. To raczej zbieranina mebli, które chciałam ze sobą jakoś połączyć i ostatecznie uzyskać efekt taki jak na fotkach z angielskich domów na wsi. Mały bałagan stylistyczny to moja skłonność do bibelotów. Na toaletce "wylądowały" duże i małe flakony zdobyte na targach staroci, suszone hortensje, zeszyty ze starymi nutami z pięknie pożółkłymi kartkami.. Pojawiła się na zdjęciu lalka, którą dziś przy okazji porządkowania pudeł w garderobie odnalazłam. Porcelanową lalkę w sukni retro dostała moja córka jakieś 14 lat temu. Potem córka "wyrosła" z lalek i wszystkie wylądowały w pudłach. Nie przyłożyłam się do zdjęciowej stylizacji :) Wolę że by wyglądało naturalnie, przecież to pokój do mieszkania a nie do magazynu wnętrzarskiego. Zebrałam jedynie stosy czasopism, które wszędzie rozkładam. Każdy z mebli został kupiony za naprawdę malutkie pieniążki i przerobiony moimi rękami. Fotel w różanym pokrowcu jest u nas najdłużej bo 7 lat. Dostałam go od wujka. Jego sąsiedzi chcieli go wyrzucić na śmietnik , bo tapicerka była w opłakanym stanie. Wystarczyło ja wyprać i uszyć na fotel nowy pokrowiec.
Zainspirowana różanym wzorem na materiale postanowiłam „pociągnąć różany temat” i w całej sypialni można znaleźć różane dodatki. Łóżko sosnowe (pierwotnie sosna lakierowana) podarowane przez koleżankę, przerobiłam zaraz po przeprowadzce do nowego domu, dodałam drewniane dekory, przemalowałam akrylówkami i nadal nam służy, choć mam w planach je wymienić.
Całość to taka moja wizja przytulności, ulubione kolory,
kwiatowe wzory, rodzinne fotografie …. Jedyna nie planowana dekoracja to stosy
czasopism wnętrzarskich, do których mam słabość a jeszcze nie zostały uporządkowane.
Marzy mi się pod skosem specjalny mebelek na całą długość ściany, właśnie do
przechowywania moich zapasów magazynów wnętrzarskich, bo często do nich wracam po inspirację.
wtorek, 11 lutego 2014
Jeszcze o zimie, już o wiośnie i aktualnosci z pracowni
Jeszcze leży śnieg, jeszcze zimowe temperatury ale już
słychać nieśmiałe ptasie trele zapowiadające przedwiośnie. Na wierzbach mam
pierwsze bazie, mało ich ale to znak że wiosna już się przepycha z zimą. Odkąd mieszkam na wsi bardziej dostrzegam i
odczuwam zmiany pór roku. Obserwuję zmiany
na roślinach przechodząc co dzień polną drogą do stacji, w drodze do pracy. Szczebiot
ptaków na przedwiośniu, pierwsze nieśmiałe pączki na roślinach, oczekiwanie na
przylot bocianów to wszystko chłonę z nadzieją , że już niedługo… U mnie najbrutalniej wiosna wita nas błotem po roztopach,
nieodzowne są kalosze w codziennej wędrówce
na stację. Taki klimat J
Ale to znak że już, że tuż, tuż, że niedługo będzie już długi dzień, że słońce
wcześnie wstanie, że nabiorę energii i z radością wrócę do ogrodowych prac!
Znów będzie wiosna! A na razie namiastkę wiosny mam w doniczkach: hiacynty i
żonkile. Brakuje jeszcze kolorowych prymulek. Ale będą jak co roku, bo są dla mnie nieodłącznym symbolem wiosny i
mój Tato je lubił.
Domki zawieszki wg mojego projektu, wyciął mój M z fajnych starych dech. Zostały potraktowane farbą
kredową i dwoma kolorami wosku. Potem przecierki i reszta dekoracji, trochę kwiatowych, trochę ptaszkowych, co mi w duszy zagra.... Na razie
pokażę dwa ale będzie ich więcej w
pastelowej kolorystyce. Mają wysokość ok. 12 cm. Otrzymają jeszcze pasujące wstążki lub
sznurki do zawieszenia.
A tu "rozgrzebana pracownia" i pisanki w wersji roboczej, po podstawowej obróbce. Jeszcze zostało dużo dekorowania i lakierowania.
Codzienność popycha mnie wciąż do przodu, szybciej i
szybciej. I gdyby nie moje pasje, każdy
kolejny dzień, tydzień byłby podobny do poprzedniego. A tak ciągle się coś dzieje
nowego, robienie pisanek i dekoracji świątecznych przeplata się z prowadzeniem warsztatów.
Weekendy wypełnione zajęciami po brzegi. Pewnie za jakiś czas zamarzę o leniwym
weekendzie, kiedy bez pośpiechu wypiję poranną kawę , siedząc na kanapie w
otoczeniu moich psiaków, kiedy reszta domowników jeszcze drzemie… wtedy mogę przejrzeć czasopisma wnętrzarskie, zrobić w dziennym
świetle zaległe zdjęcia do blogowych
historii. Ale na razie mam rozpoczętych kilka projektów. Jednocześnie wykańczałam toaletkę, odnawiałam
ludwikowski tapicerowany taboret, przemalowywałam resztę mebelków w sypialni i wymyślałam kolory
dekoracji na wiosnę.
Migawki z bałaganu w sypialni, meble powyciągane na środek, wszystko w nieładzie od 2 tygodni - ale wreszcie skończę:) i zrobię zaplanowane zdjęcia!
Migawki z bałaganu w sypialni, meble powyciągane na środek, wszystko w nieładzie od 2 tygodni - ale wreszcie skończę:) i zrobię zaplanowane zdjęcia!
Będzie ciąg dalszy miętowej kolorystyki w romantycznym wydaniu, robią się duże jaja ponad 12 cm.
Wpadłam na pomysł sprawdzenia czy uda mi się zrobić jajko inspirowane jajami Faberge więc nad takim tez pracuję. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Wpadłam na pomysł sprawdzenia czy uda mi się zrobić jajko inspirowane jajami Faberge więc nad takim tez pracuję. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
piątek, 7 lutego 2014
Przytulacze i wzruszacze!
Moje własne przytulacze mają w czasie zimy ciepły dom i pełną miskę. Ba,
mają nawet MOJĄ kanapę do której trudno się nam dopchać, jak oba wielkie
futrzaki się na nią zapakują. One są kochane, zadbane i leczone.
Trudno mi sobie wyobrazić jak by się poczuły gdyby któregoś dnia zostały same, porzucone ze zdziwieniem na mordkach? co ja złego zrobiłem??? dlaczego przestali mnie kochać???
A przecież ludzie tak właśnie postępują, biorą do domu zwierzę jak zabawkę a potem się go pozbywają jak niepotrzebnej zabawki, którą się znudzili.
Czasem są zdziwieni, że z psem czy kotem tyle kłopotu, bo to musi jeść i na spacer wychodzić, bo brudzi, bo mebel zniszczy.... a czy przed decyzją o przyjęciu psa do rodziny sprawdzili ile kosztuje utrzymanie pupila, czy rozważyli, że będą musieli mieć dla niego czas, czy dowiedzieli się, że pies pozostawiony długo sam w domu może gryźć rzeczy z nudów lub ze strachu??? Potem schroniska, lasy i pola pełne są takich przerażonych, nieszczęśliwych zwierząt, które nie wiedzą dlaczego nagle ich świat się zmienił.
Wiem co mówię, bo mamy takiego psa, którego ktoś wyrzucił. Piękny rasowy pies Flat Coated Retriever. Dlaczego ktoś go nie chciał? Przypuszczamy, że poprzedni opiekun wziął do domu piękną puszystą czarną kuleczkę, która zaczęła rosnąć w szybkim tempie więc wymagała specjalnego żywienia. A że piesek nie dostawał odpowiedniej karmy więc zaczął chorować a leczenie kosztowało więc znalazł się na ulicy...przerażony , zaczepiał ludzi żeby go przygarnęli i tak trafił na moją siostrę a od niej do naszego domu. Pies miał zaawansowane zapalenie stawów, duże niedobory wapnia. Weterynarz przypuszczał, że był karmiony resztkami ze stołu a jak rósł to kości przestały wytrzymywać zwiększającą się masę psa. Jak po niego pojechaliśmy nie dawał rady wskoczyć do bagażnika... Leczenie psa zajęło parę miesięcy ale trudniejsze było leczenie "okaleczonej" psychiki. To trwało prawie rok. Straciliśmy nową kanapę, fotel, kilka par kapci...i wiele innych rzeczy. I powiem Wam warto było się przemęczyć. Dlaczego? Zobaczcie jak wygląda szczęśliwy pies:)
Nie bez powodu opisuje tę historię, zresztą nie pierwszy raz. Pisałam już o moich zwierzętach TU i TU.
Zaglądam stale na dwa blogi wspaniałych osób, o wielkim sercu. To właśnie one ratują, przygarniają, karmią i leczą zwierzęta, które kiedyś ktoś miał kochać ale mu się znudziły. Jestem pełna podziwu dla ich ciężkiej pracy dlatego proszę abyście się na chwilę u nich zatrzymały, może wsparły drobną kwotą lub paczką z potrzebnymi rzeczami. W zimie jest im jeszcze ciężej zapewnić opiekę pupilom. Piszę tu o Ori z bloga Pełnia lata w Domu Tymianka oraz Marzenki z bloga Kwiaciarenka
Podopieczni Domu Tymianka
Przytulacze u Kwiaciarenki
A jeśli myślicie o przyjęciu do domu zwierzaka pomyślcie o adopcji. Przygarnięte zwierze odpłaci Wam bezinteresowną miłością. Jak patrzę na mordki naszych psów to mam wrażenie że mówią „ kochaj mnie, karm i nigdy nie opuszczaj”
Trudno mi sobie wyobrazić jak by się poczuły gdyby któregoś dnia zostały same, porzucone ze zdziwieniem na mordkach? co ja złego zrobiłem??? dlaczego przestali mnie kochać???
A przecież ludzie tak właśnie postępują, biorą do domu zwierzę jak zabawkę a potem się go pozbywają jak niepotrzebnej zabawki, którą się znudzili.
Czasem są zdziwieni, że z psem czy kotem tyle kłopotu, bo to musi jeść i na spacer wychodzić, bo brudzi, bo mebel zniszczy.... a czy przed decyzją o przyjęciu psa do rodziny sprawdzili ile kosztuje utrzymanie pupila, czy rozważyli, że będą musieli mieć dla niego czas, czy dowiedzieli się, że pies pozostawiony długo sam w domu może gryźć rzeczy z nudów lub ze strachu??? Potem schroniska, lasy i pola pełne są takich przerażonych, nieszczęśliwych zwierząt, które nie wiedzą dlaczego nagle ich świat się zmienił.
Wiem co mówię, bo mamy takiego psa, którego ktoś wyrzucił. Piękny rasowy pies Flat Coated Retriever. Dlaczego ktoś go nie chciał? Przypuszczamy, że poprzedni opiekun wziął do domu piękną puszystą czarną kuleczkę, która zaczęła rosnąć w szybkim tempie więc wymagała specjalnego żywienia. A że piesek nie dostawał odpowiedniej karmy więc zaczął chorować a leczenie kosztowało więc znalazł się na ulicy...przerażony , zaczepiał ludzi żeby go przygarnęli i tak trafił na moją siostrę a od niej do naszego domu. Pies miał zaawansowane zapalenie stawów, duże niedobory wapnia. Weterynarz przypuszczał, że był karmiony resztkami ze stołu a jak rósł to kości przestały wytrzymywać zwiększającą się masę psa. Jak po niego pojechaliśmy nie dawał rady wskoczyć do bagażnika... Leczenie psa zajęło parę miesięcy ale trudniejsze było leczenie "okaleczonej" psychiki. To trwało prawie rok. Straciliśmy nową kanapę, fotel, kilka par kapci...i wiele innych rzeczy. I powiem Wam warto było się przemęczyć. Dlaczego? Zobaczcie jak wygląda szczęśliwy pies:)
Nie bez powodu opisuje tę historię, zresztą nie pierwszy raz. Pisałam już o moich zwierzętach TU i TU.
Zaglądam stale na dwa blogi wspaniałych osób, o wielkim sercu. To właśnie one ratują, przygarniają, karmią i leczą zwierzęta, które kiedyś ktoś miał kochać ale mu się znudziły. Jestem pełna podziwu dla ich ciężkiej pracy dlatego proszę abyście się na chwilę u nich zatrzymały, może wsparły drobną kwotą lub paczką z potrzebnymi rzeczami. W zimie jest im jeszcze ciężej zapewnić opiekę pupilom. Piszę tu o Ori z bloga Pełnia lata w Domu Tymianka oraz Marzenki z bloga Kwiaciarenka
Podopieczni Domu Tymianka
Przytulacze u Kwiaciarenki
A jeśli myślicie o przyjęciu do domu zwierzaka pomyślcie o adopcji. Przygarnięte zwierze odpłaci Wam bezinteresowną miłością. Jak patrzę na mordki naszych psów to mam wrażenie że mówią „ kochaj mnie, karm i nigdy nie opuszczaj”
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)