W trakcie budowania domu
staraliśmy się ocalić wszystkie drzewa, które
nie kolidowały z
planowana zabudową.
Parę metrów od domu, przed kuchennym
oknem
rosła stara olszyna, która została częściowo przycięta, i oczyszczona z
uszkodzonych oraz suchych gałęzi.
Przy
drzewie posadziłam winobluszcz, który malowniczo je otulał a jesienią pięknie się
przebarwiał.
Niestety po 3 latach okazało się że pień od dołu zaczyna drążyć jakiś
szkodnik i w ubiegłym roku podstawa drzewa składająca się z dwóch pni
była już zupełnie spróchniała i po prostu
zaczęła się przewracać.
Drzewo
zwyczajnie można było złamać jak patyczek.
Żałowaliśmy bardzo, bo po przewróceniu drzewa musieliśmy obciąć
częściowo pnącze które się uszkodziło. Nie
chciałam się pozbywać winobluszczu, , który
teraz leżało w żałosnym, poplątanym zwoju.
Uprosiłam męża, żeby mi zrobił podporę na to pnącze w formie trójnoga. Tak
powstał
„niby obelisk”, który
pomalowałam akrylowa farbą, metoda suchego pędzla. Górę
trójnoga
ozdobimy jakimś zwieńczeniem, bo jak jesienią opadną liście z winobluszczu, chcemy aby konstrukcja wyglądała dekoracyjnie a nie straszyła.
Pnącze
odrosło i mam nadzieję że na jesieni znów będzie stanowiło ognistoczerwoną
dekorację.
Życzę Wam miłego weekendu.
A ja dziś zbieram resztę porzeczek i będzie ciasto porzeczkowe na weekend:))