Kiedyś pod wpływem czytania o różnych okrucieństwach ludzi i braku odpowiedzialności opisałam historię naszej Goldenki Frajdy i obiecałam, że napisze jak do nas trafił nasz Chaos – znajda choć rasowy.
Chaos jest Flat Coated Retrieverem. Swoje imię otrzymał nie przypadkowo, bo początkowo wprowadził w naszym domu totalny chaos i nadal miewa też takie dni, że trudno nad nim zapanować. A my znosimy to cierpliwie, bo przecież go przygarnęliśmy na dobre i na złe.
W listopadzie 2009 roku przeprowadziliśmy się do nowego domu i mając już Frajdę, rozważaliśmy wzięcie na wiosnę drugiego psa, tym razem ze schroniska. Chcieliśmy aby był dość duży i liczyliśmy że będzie stróżował, bo nasza Frajda prędzej zaliże złodzieja na śmierć, niż go postraszy szczekaniem.
Los zdecydował za nas, bo na ulicy w miasteczku oddalonym o ponad 100 km przybłąkał się czarny pies. Podszedł do mojej siostry , która trzymała luzem smycz a jej piesek biegał luzem, Chaos wziął smycz w zęby i prowadził się na smyczy jak by chciał powiedzieć: zobacz jestem grzeczny, umiem chodzić na smyczy, weź mnie.
Pies nie był szczególnie zaniedbany czy wychudzony więc siostra przygarnęło go i poszukiwała właścicieli. Ponieważ nikt się nie zgłosił po psinę, zadzwoniła do nas czy możemy go przygarnąć bo jej kot nie toleruje obcych psów. Więc pojechaliśmy po pieska, zapakowaliśmy do samochodu nie bez trudu bo bał się wsiąść. Dopiero przy wysiadaniu z samochodu i wchodzeniu po schodach zauważyliśmy, że pies ma trudności z tylnimi łapami. Wizyta u weterynarza na „generalnym przeglądzie” potwierdziła nasze obawy. Diagnoza: młodzieńcze zapalenie stawów i podejrzenie dysplazji. Ostatecznie koszty leczenia przekroczyły kwotę zakupu psa z rodowodem ale wyleczyliśmy biedaka. Obyło się bez operacji, chirurg wykluczył dysplazję ale leczenie trwało kilka miesięcy a pies, który wyglądał na dorosłego rósł i rósł… Weterynarz stwierdził, że jak doi nas trafił musiał mieć ok. 10 miesięcy.
Stan zdrowia Chaosa to nie był jedyny problem… imię nadaliśmy mu zupełnie nie przypadkowo, od pierwszego dnia jego pobytu w domu nastał chaos! Pies zagarnął wszystkie psie zabawki Frajdy i wyeksmitował ją z posłania. Całe szczęście, że nasza psia dziewczynka bardziej uważa za swoją kanapę niż posłanie J Po pierwszych dniach pozostawiania Chaosa w domu po powrocie szacowaliśmy straty! Najpierw został pogryziony rattanowy fotel, świece i potłuczone wazony. Potem została w ciągu dosłownie 2 godzin wypatroszona nowiutka kanapa. Z poduszek nic nie zostało a kanapa straciła nawet gąbkę tapicerską na podłokietnikach . W tym momencie nie sposób nie przywołać książki o tytule „Marley i ja” . Nasz Chaos żywo przypominał uroczego Marleya. Zaczęło się intensywne szkolenie ale nie pomagało, pies panicznie bał się zostawać sam w domu (nie wystarczało mu towarzystwo Goldenki) W końcu poszukałam pomocy u psiej behawiorystki, żeby uchronić resztę sprzętów w bądź co bądź nowym domu. Ale bardziej mi było żal wystraszonego psa bo wcześniejsze badania u weterynarza i obserwacja zachowania ujawniły, ze był od szczeniaczka źle żywiony i prawdopodobnie bity albo karany stąd te wszystkie problemy ze zdrowiem i psychiką.
Szkoliłam go prawie przez 6 miesięcy, niemal codziennie. Udało się nauczyć go podstawowych komend, chodzi pięknie na smyczy ale lubi mieć swoje zdanie i nie zawsze wykona polecenie bez smakołyka. Jak dostaje komendę siad i zostań to tak nie może się doczekać otrzymania ciasteczka-nagrody, że powolutku, po troszeczku przesuwa się, cały czas siedząc, do przodu. Byle bliżej osoby, która ma smakołyka. Potrafi tak na tyłku przewędrować parę metrów!
Po wskazówkach trenera zostawialiśmy go z w domu zawsze z różnymi przedmiotami przeznaczonymi do gryzienia, zabawkami z których mógł sobie wysypać karmę, wołowymi wielkimi kośćmi i innymi wynalazkami.
Pewnie wiecie, że żucie i gryzienie przedmiotów to sposób psa na uspokojenie emocji i stres. Nie niszczą naszych rzeczy specjalnie, robią to z nudów, ze strachu …
Teraz Chaos jest wielkim Psim Przytulakiem, nadal nieco niesfornym jak Marley ale kochamy go bardzo. Warto było włożyć tyle wysiłku w jego ratowanie bo to dla nas najwspanialszy pies na świcie! Najwspanialszą suczkę tez już mamy.
Chaos na powitanie zawsze podbiega i przytula wielką głowę do moich nóg. Efekt: waży więcej ode mnie więc zazwyczaj muszę się czegoś trzymać żeby nie stracić równowagi. Łazi po domu za mną, bo mnie wybrał z całego stada domowników no i nauczył się, że kanapa jest dużo lepsza do leżenia niż do gryzienia. Tamta pogryziona kanapa nadal czeka na tapicera…
Z tego, co piszesz, ogrom pracy włożyliście w pracę z i nad Chaosem! Chylę czoła, bo wiem ile poświęceń i zaangażowania to wymaga. Często tak jest z psami po przejściach. Z drugiej strony, to niesamowite ile można zdziałać łagodnością, cierpliwością i miłością!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i specjalne całusy dla mordeczek:)
Ewuniu-piekna historia o miłosci do zwierzaczków ponad wszystko:))))))
OdpowiedzUsuńmoja 8mieisęczna sunia też pogryzła ostatnio kanapę:-( i ciągle sika... Na dworzu nie, w domu tak... Czasem mam dośc, tak naprawdę dość.. Panele do wymiany w CAŁYM mieszkaniu, kanapa, dziesiątki talerzy i kubków wybitych.. Nie zje ze swojej miski, a szaleje za naszym jedzeniem.. I dlatego podziwiam Twoje zaangazowanie i pomoc dla w sumie obcego psiaka.. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńfaktycznie 8 miesiecznemu pieskowi nie powinno się już zdarzać sikanie w domu.Próbowałaś radzić się jakiegoś specjalisty od psiej psychiki, nam to bardzo pomogło. I jeszcze pomogły mi rady właśicieli trudnych psów na różnych forach. Spróbuj bo się zamęczycie albo znienawidzicie pieska. Musi być jakiś sposób żeby ja wychować.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dziś wieczorem TV raczyć nas będzie Marleyem? ;) Uściski serdeczne dla Ciebie + głasko-drapki dla futrzaczków :)
OdpowiedzUsuńPiękna historia :) No i piękne psy, napatrzeć się nie mogę!
OdpowiedzUsuńEwuś, jestem bez słowa! Piekny z Was Ludzie! Tyle tylko moge wykśtusić!
OdpowiedzUsuńoj Ewuniu skąd ja to znam..
OdpowiedzUsuńMoja sunia idealnie robi to samo.planowałam na przyszły rok zmienić totalnie swój ogród,ale odkąd ją mamy zmieniłam zdanie. Wszystko przekopane. zniszczone drzewka i ogrodzenie. Nigdy jej nie zostawiam samej w mieszkaniu bo wiem czym to pachnie,dlatego zawsze ląduje w ogrodzie. Ostatnio zrobiłam sobie jesienną aranżację z dyni i wrzosów. Wszystko zniszczyła. O gadżetach typu obuwie i dziecięce zabawki, basen, trampolina nie wspomnę :(
Liczę tylko na to,że wyrośnie bo obecnie ma 10 miesięcy.
Ale jest jeszcze jedna przypadłość która strasznie mnie martwi.
Otóż nasza Cera jest psem myśliwskim i lubi się tarzać w g....
Robi to dosłownie na każdym spacerze i weź potem trzymaj takiego śmierducha w mieszkaniu :(
Pozdrawiam Magda
Ja też przygarnęłam kota do domu a żeby jednego;-)))mam ich teraz 7 i codziennie rano przed domem jak wychodzę - czeka na mnie moja gromada.
OdpowiedzUsuńJa nie miałam tyle pracy jak Ty aby je ułożyć bo to koty "dachowce" ale wiedzą że zawsze u mnie miska jest pełna mleka i łakoci.
Pozdrawiam
Cudne te Wasze psiaki przytulaki Ewciu. Wiem co mówie bo nie raz już się z nimi tuliłam
OdpowiedzUsuńObie mordy cudowne,a Twoje opowiadanie piękne.Naszym czworonogom wiele się wybacza,ale za to jak one kochają:)
OdpowiedzUsuńCudowne zwierzaki i przepiękna opowieść o relacji ‘człowiek –zwierzak’ . Ja psa nie mam ale 7 lat temu przygarnęłam pierwszego kociaka. Potem był taki przypadek, że w mieście, w koszyku ktoś zostawił obok śmietnika kotkę z małymi. Na szczęście moja znajoma się nimi zajęła i jak młode już były na tyle duże , żeby je oddzielić od matki to zabraliśmy jednego. A trzeci trafił dwa lata temu – i np. gdy chce jeść to przychodzi i merda ogonem (prawie jak pies :) a do snu ssie łapkę pozdrawiam, dziękuję za odwiedziny i zapraszam martadr
OdpowiedzUsuńEwuś, pięknie napisałaś, miłość wyłazi z każdego zakamarka.
OdpowiedzUsuńA to dobre, mój piesek- wygrzebany (dosłownie! ) z kontenera na śmieci tak samo jak Twój umie chodzić na tyłku! Że niby nie idzie i co ta pani od niego chce?
OdpowiedzUsuńPiekne psy.Ale najpiekniejsze to,ze sa tacy piekni ludzie jak Wy.Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJesteście suuppeer!!!!
OdpowiedzUsuńPiękna historia, zaśmiałam się w głos, jak czytałam fragment o przesuwaniu tyłka. Niedługo muszę zacząć szkolenie naszej nowej psiej znajdy - Anioła.
OdpowiedzUsuńPiękne psy, piękna historia i piękne Twoje serduszko, ja mam podobnie z kotami ;)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Chylę czoła przed tytaniczną pracą nad psiakiem. Na pewno było warto...
OdpowiedzUsuńMoja sunia schroniskowa przywędrowała do nas jak miała ok 5 miesięcy i była "po przejściach". Ktoś ją w nocy, maluteńką i zupełnie niesamodzielną przerzucił przez płot schroniska. Na szczęście znalazła się zastępcza mama, która wykarmiła kruszynę. Fidżi do dziś panicznie boi się wysokości, nie wejdzie na żadne ażurowe schody itd. Boi się również miejsc gdzie jest dużo psów. Poza tym jest bardzo miłym psiakiem, przywiązanym do nas ogromnie.