Moje własne przytulacze mają w czasie zimy ciepły dom i pełną miskę. Ba,
mają nawet MOJĄ kanapę do której trudno się nam dopchać, jak oba wielkie
futrzaki się na nią zapakują. One są kochane, zadbane i leczone.
Trudno mi sobie wyobrazić jak by się poczuły gdyby któregoś dnia zostały
same, porzucone ze zdziwieniem na mordkach? co ja złego zrobiłem??? dlaczego
przestali mnie kochać???
A przecież ludzie tak właśnie postępują, biorą do domu zwierzę jak zabawkę a
potem się go pozbywają jak niepotrzebnej zabawki, którą się znudzili.
Czasem są zdziwieni, że z psem czy kotem tyle kłopotu, bo to musi jeść
i na spacer wychodzić, bo brudzi, bo mebel zniszczy.... a czy przed decyzją o
przyjęciu psa do rodziny sprawdzili ile kosztuje utrzymanie pupila, czy
rozważyli, że będą musieli mieć dla niego czas, czy dowiedzieli się, że pies
pozostawiony długo sam w domu może gryźć rzeczy z nudów lub ze strachu??? Potem
schroniska, lasy i pola pełne są takich przerażonych, nieszczęśliwych zwierząt,
które nie wiedzą dlaczego nagle ich świat się zmienił.
Wiem co mówię, bo mamy takiego psa, którego ktoś wyrzucił. Piękny rasowy
pies Flat Coated Retriever. Dlaczego ktoś go nie chciał? Przypuszczamy, że poprzedni
opiekun wziął do domu piękną puszystą czarną kuleczkę, która zaczęła rosnąć w
szybkim tempie więc wymagała specjalnego żywienia. A że piesek nie dostawał
odpowiedniej karmy więc zaczął chorować a leczenie kosztowało więc znalazł się
na ulicy...przerażony , zaczepiał ludzi żeby go przygarnęli i tak trafił na
moją siostrę a od niej do naszego domu. Pies miał zaawansowane zapalenie stawów,
duże niedobory wapnia. Weterynarz przypuszczał, że był karmiony resztkami ze
stołu a jak rósł to kości przestały wytrzymywać zwiększającą się masę psa. Jak
po niego pojechaliśmy nie dawał rady wskoczyć do bagażnika... Leczenie psa
zajęło parę miesięcy ale trudniejsze było leczenie "okaleczonej"
psychiki. To trwało prawie rok. Straciliśmy nową kanapę, fotel, kilka par kapci...i wiele innych rzeczy. I
powiem Wam warto było się przemęczyć. Dlaczego? Zobaczcie jak wygląda
szczęśliwy pies:)
Nie bez powodu opisuje tę historię, zresztą nie pierwszy raz. Pisałam już o
moich zwierzętach TU i TU.
Zaglądam stale na dwa blogi wspaniałych osób, o wielkim sercu. To właśnie
one ratują, przygarniają, karmią i leczą zwierzęta, które kiedyś ktoś miał
kochać ale mu się znudziły. Jestem pełna podziwu dla ich ciężkiej pracy dlatego
proszę abyście się na chwilę u nich zatrzymały, może wsparły drobną kwotą lub paczką z potrzebnymi rzeczami. W zimie
jest im jeszcze ciężej zapewnić opiekę pupilom. Piszę tu o Ori z bloga Pełnia lata w Domu Tymianka
oraz Marzenki z bloga Kwiaciarenka
Podopieczni Domu Tymianka
Przytulacze u Kwiaciarenki
A jeśli myślicie o przyjęciu do domu zwierzaka pomyślcie o adopcji.
Przygarnięte zwierze odpłaci Wam bezinteresowną miłością. Jak patrzę na mordki
naszych psów to mam wrażenie że mówią „ kochaj mnie, karm i nigdy nie opuszczaj”
Wiem o czym piszesz. Sama mam dwa psy. Jeden jest ze schroniska a druga została wyrzucona. Pierwsza była szczeniakiem jak ją wzięliśmy, natomiast ta wyrzucona miała już ponad pół roku i jeszcze do dziś widać piętno tego, że tułała się głodna, wystraszona. Ja również nie rozumiem jak można wyrzucić zwierzę. Dziękuję za Twój apel. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńja mam dwa bernardyny ze schroniska, jednego wzielam jak mial 8 lat, drugiego 7 latka, teraz maja juz 11 i 10, sa przygluche, ale najukochansze na swiecie, kazdy ma swoj dywanik w domu :-))
OdpowiedzUsuńBiedna psinka! Ale teraz taka szczęśliwa! Sama mam dorosłego "labradorka" z schroniska, nie wiemy jaką miał przeszłość biedny i kota też ze schroniska. Nie wyobrażam sobie kupowania, wyrzucania zwierzaków! smutny to temat..
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję że poruszyłaś ten temat,jest tyle biedy na ulicach,w schroniskach i w wielu innych miejscach że serce się kraje.Kwiaciarenka nie ma już miejsca na następne stworzenia mimo to zaopiekowałam się staruszkiem sąsiadki któremu tylne nóżki już odmawiają posłuszeństwa,otrzymał pierwszą porcję leków co dalej zobaczymy.
OdpowiedzUsuńnie rozumiem takich ludzi i miałabym ochotę zafundować im podobny los, jak można tak wyrzucić zwierzaka.... Ja mam dwa psy, oba przygarnięte, włóczyły się po polach biedaki.
OdpowiedzUsuń2 tyg temu przygarnęłam kotka, ktoś podrzucił go do mojego brata. Poza tym mamy psa juz ponad 3 lata. Gdy człowiek ma zły humor i wraca do domu to pies zawsze go wita z radością. Kocham to!
OdpowiedzUsuńU mnie też sunia schroniskowa i kotka z ulicy :)
OdpowiedzUsuńNo na głodnego to on już nie wygląda;-) My mamy naszego pieska ze schroniska, jest bardzo podobny do Waszego i też tak lubi wskakiwać na kolanka:)))
OdpowiedzUsuńNiestety On nie zdaje sobie sprawy ze jest bardzo dużym psem. Żartujemy czasem, że myśli że jest małą wiewiórką. Trudno nawet dorosłemu facetowi poradzić sobie z ponad 50 kilogramowym maleństwem na kolanach,
UsuńJa nawet nie potrafie skomentowac takich historii. Ori jest wielka, Kwiaciarenka tez! A u" Dzikiej Kury w pastelowym kurniku" zaczela sie aukcja, na rzecz Domu Tymianka.
OdpowiedzUsuńPiękna " kuleczka", wiem, o czym piszesz bo też mam dwa" przygarnięte" psiaki! Odwdzięczy się Wam za dobre serce!
OdpowiedzUsuńObie dziewczyny zasługują na medal i jeszcze parę innych osób.Staram się pomóc finansowo chociaż raz w miesiącu ORI i bardzo ubolewam że nad tym , że stać ludzi na kupowanie tandety np,z okazji walentynek zamiast przekazać te parę groszy na potrzeby takich domów dla zwierząt.Mam przygarniętego pieska który bląkał się po lesie , wiele szkód mi wyrządził i dlatego musi czasami byc upięty ale kochamy go najbardziej na swiecie.Przygarnęłam tez małego kotka który chorował bardzo i do tej pory wymaga specjalnej troski ale cieszę się ze czuje się lepiej i sprawia dużo radości wnukom.Pozdrawiam bardzo cieplutko i dziękuję za apel.
OdpowiedzUsuńu mnie zawsze tylko znajdy:))))
OdpowiedzUsuńWyłącznie znajdy albo schroniskowe bidy! :)))) Nasze hasło: adoptuj, a nie kupuj!
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%!
UsuńJa również mam psa-znajdę, więc wiem dokładnie o czym piszesz. Moją jamniczkę znaleźliśmy latem przy drodze, w sierpniu miną 2 lata, a ja już po ok. 2 tygodniach od znalezienia jej nie mogłam sobie wyobrazić naszego życia bez niej, więc nie rozumiem ( nawet nie chcę rozumieć) ludzi, którzy porzucają swoje zwierzęta..
OdpowiedzUsuń