Ławka stała w ogrodzie od 5 lat. Nie chowałam jej nigdy na zimę i nadszedł czas aby ja odświeżyć, bo zielona lakierobejca już nie chroniła dobrze drewna. ławka się rozeschła, trzeba było ja poskręcać i trochę naprawić. Balia za to trafiła do mnie ze złomowiska i od początku była w fatalnym stanie, rdza ja zaczęła zżerać, emaliowana powłoka miała dziwny kolor i była odrapana.
Przystąpiłam do reanimacji i zamierzałam przemalować obie rzeczy farbą akrylową i przypomniałam sobie, że w urodzinowej paczce od Agnieszki z AGO HOME oprócz farb kredowych i super pędzla z mikrowłókna była jeszcze farba olejowa Allback do stosowania na zewnątrz, która wg. opisu konserwuje i zabezpiecza również drewno. Wzięłam do ręki mały słoiczek i stwierdziłam, że na ławkę raczej nie wystarczy tej farby Postanowiłam się upewnić, czy nie muszę dokupić farby zanim wezmę się za malowanie. Agnieszka dobrze wie, że lubię nowinki, zwłaszcza wśród farb do drewna. Zadzwoniłam do Agi żeby ustalić wydajność farby i zabrałam się za malowanie.
Tak wyglądały oba przedmioty po nałożeniu pierwszej warstwy farby w kolorze Vintage White.
Słoiczek o pojemności 200 ml wystarczył mi na dwukrotne pomalowanie ławki i balii. Farby akrylowej zużyłabym pewnie ok. litra. Teraz zmierzam zabezpieczyć tą farbą drewnianą huśtawkę ogrodową i altanę, zwłaszcza, że drewno jest już brzydkie i chcę pomalować je farbą kryjącą a nie bejcą. Mam też do wyboru gamę fajnych kolorów w odcieniach złamanych bieli lub szarozielonych. Naoglądałam się takich kolorowych altanek na zdjęciach z angielskich ogrodów. Jasne kolory pięknie kontrastują z soczystą zielenią. Przy tej wydajności koszt powinien być podobny do kosztu akrylówki lub dobrej lakierobejcy.
Teraz stoją sobie na tarasie i żałuję, że lato się skończyło i niebawem już nie posiedzę na tej ławeczce. Nawiasem mówiąc (pisząc) to wiklinowy stolik jest od kompletu, który zaczęłam ratować jeszcze w lipcu, zostały mi do skończenia krzesła bo zaczęłam je malować z pomocą pędzla a jak doszłam do połowy ( stolik już był wtedy skończony) to przypomniałam sobie że mamy pistolet do malowania. Ale jak już zaczęłam, to postanowiłam się pomęczyć do końca:) Dlatego nie pokazałam jeszcze krzeseł. Malowanie ażurowych wiklinowych krzeseł pędzelkiem to masakra!
Balia awansowała do roli donicy na pelargonię. Trochę postała obok ławki ale zaraz miałam ochotę zobaczyć jak będzie wyglądała przed płotkiem przy warzywniku.
Też mi się podoba, więc chyba będzie balią przenośną :) trochę tu, trochę tam, dopóki nie przekwitnie pelargonia. A potem może dostanie wrzosy albo chryzantemę....
Trzymam taką balię do przemalowania i po tym poście widzę, że efekt będzie murowany. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper metamorfoza ...taka balia i mi by się przydała...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa przywlokłam dwie ze złomowiska ale druga jest ładna, ocynkowana to szkoda mi ja malować. Teraz poluje na metalowe elementy ogrodzeń i żeliwne drzwiczki od pieca bo planujemy budowę kominka i wędzarni przy altanie a ja zawsze wolałam materiały z odzysku, sa juz spatynowane i nie udaja starych:)
UsuńFajna ta farba, u mnie czeka na malowanie stół i ławka ogrodowa, miał być lakier, ale teraz muszę to przemyśleć, bo lakier mi zaginął w akcji (chyba w czasie przeprowadzki) i trzeba będzie zakupić coś w zamian.
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Wszystko wygląda świetnie. .. Oj Ewa, Ewa ty pracusiu. :)
OdpowiedzUsuńQue bien la has dejado
OdpowiedzUsuńObie metamorfozy świetne...
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda :))))
OdpowiedzUsuńSuper to wszystko odnowiłaś, taka balia nawet zimą będzie wyglądać świetnie. Na śniegu, z gałęziami sosny, ostrokrzewu. Malowanie wikliny, wiem coś o tym, bo malowałam wielki fotel. Malowałam małym pędzeleczkiem aby bejca doszła w każdy zakamarek, straszne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dorota
Super odnowiłaś i będą gotowe na następne lato. Ja z myslą o lecie za rok kupiłam ...huśtawkę :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam ochote na te farby! Bardzo wydajne.
OdpowiedzUsuńLadnie tam u Ciebie:)
po próbie na ławce jestem przekonana do tej farby. Jak pogoda dopisze to mój M odnowi altanę, bo na wiosnę będzie rozbudowana i dostanie nowy dach. Ja to jakaś dziwna jestem, bo jak sie jesienią robi zimno ( mamy od kilku dni po 10 stopni) to ja juz myślę o wiośnie! Nie znoszę zimna!
Usuńpięknie :)
OdpowiedzUsuńWyszło świetnie jak zawsze. A jak tym pelargoniom pięknie w takim naczyniu:)
OdpowiedzUsuńdziękuję. Pelargonie bardzo lubię a najbardziej te pospolite, takie wiejskie...
UsuńŚwietna metamorfoza! A farba rzeczywiście kryje wyjątkowo dobrze.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko siadać na ławeczce z kubkiem kawy i podziwiać kwitnace pelargonie .Podobno od soboty ma wrócić słoneczko i ciepełko.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńByło by cudownie. Nie lubię zimna
UsuńRzeczywiście aż szkoda nie posiedzieć w takim otoczeniu
OdpowiedzUsuńŚlicznie
Moja altana już po renowacji, niedługo pokażę na blogu. Ale niech się jeszcze zimno i mokro nie robi, bo ja chcę jeszcze kilka rzeczy na ogrodzie robić!
OdpowiedzUsuńchyba warto było coby ławeczka się zabrudziła...hihi
OdpowiedzUsuńbo metamorfoza wspaniała Ewciu
Natchnęłaś mnie tym postem do pokazania na moim blogu moich balii i wiader. Ale ławki zazdraszczam - jak mówi moje dziecko ;-) Przepięknie sie komponuje z tą balią.
OdpowiedzUsuńBalia cud miód malina! Maksimum romantyzmu w tak niby prozaicznym przedmiocie. Jak się ma takie czarodziejskie ręce i magiczną duszę, jak Ty, to ze wszystkiego chyba można wycisnąć to COŚ. Nie słodzę, naprawdę, stwierdzam fakt:-)
OdpowiedzUsuńBalia przy płotku z garneczkami wygląda wprost bajecznie...
No ławeczka piękna, balia takoż... I tylko za tym pociągiem tęsknię...
OdpowiedzUsuńWyszło elegancko i bardzo klimatycznie. Białe meble skojarzyły mi się z wczesnymi latami dwudziestego wieku, nie wiem do końca czemu. Miło jest spędzać czas w towarzystwie tak udekorowanego tarasu. :)
OdpowiedzUsuń