długo mnie nie było ale dużo się działo w tym czasie a z zasięgiem w lesie było trudno:)
Dwa tygodnie urlopu spędziłam chłonąc wiejskie klimaty w Domu pod Sosnami. Tym razem już jako "stara znajoma" bo spędzaliśmy tam urlop już w ubiegłym roku. I tym razem nie obyło się bez wspólnych projektów dekoracyjnych oraz wycieczek po bardzo interesujących zabytkach po obu stronach granicy polsko-niemieckiej. Pomimo swojego uroku i niewątpliwych walorów turystycznych region jest mało znany ale też nie jest zbyt szeroko promowany przez "gospodarzy województwa" A że pobyt był intensywny to najbliższe kilka postów będzie opowieścią co, gdzie i kiedy można robić w Lubuskiem.
Będzie ciekawych miejscach, urokach prostego wiejskiego wypoczynku oraz swojskiego zdrowego jedzenia, o targach staroci i niemieckich flomarkach, o porcelanie, zabytkach baroku.
Nie da się ukryć, że z właścicielami gospodarstwa agroturystycznego Anetą i Pawłem nadajemy na tych samych falach, zaprzyjaźniliśmy sie już podczas pierwszego pobytu. A że nie potrafimy odpoczywać leżąc na leżaczkach "wciągneliśmy się" w dekorowanie gospodarstwa. To zaowocowało pomysłami na następny rok i tak oto świetnie bawiliśmy się przez 2 tygodnie.
Dom pod Sosnami to miejsce przyjazne, zwyczajne, dla ludzi szukających kontaktu z naturą, aktywnego wypoczynku np. wycieczek rowerowych bardzo malowniczym obszarze Parku Krajobrazowego Łuk Mużakowa , o którym możecie poczytać również TUTAJ.
Według mnie jest doskonałym miejscem dla ludzi szukających wytchnienia od cywilizacji, którzy chętnie spróbują zdrowego jedzenia i wypoczynku w swojskiej, wiejskiej atmosferze, w autentycznym, działającym wiejskim gospodarstwie ekologicznym a nie w skansenie. Nie jest to natomiast miejsce przystosowane dla rodzin z dziećmi. Jeśli szukacie miejsca na urlop dla 2 osób lub grupy przyjaciół możecie wybrać pokoje dwu osobowe w samodzielnym domku lub starej stodole. Ja zrobiłam zdjęcia moich ulubionych kącików w ogrodzie a szczegóły o pobycie, pokojach oraz zdjęcia terenu znajdziecie na stronie Domu pod Sosnami lub na Facebooku
My doskonale "wsiąkliśmy" w to miejsce. Dobrze się tam czujemy, chętnie przesiadujemy w jadalni w starej stodole, w chłodne dni przy rozpalonym kominku i objadamy sie domowym jedzeniem.
Korzystaliśmy dwa sezony z rzędu z wygodnych pokoi urządzonych w stodole na pietrze, jeden w bieli z lawendowymi dekoracjami, drugi przytulny z autentycznymi starymi meblami.
Dla mnie "wartością dodaną" jest możliwość zwiedzania nie tylko regionu po polskiej stronie granicy ale także miejsce to jest świetną bazą wypadową na wycieczki po niemieckiej stronie granicy.
W ubiegłym roku mogliśmy popływać łodziami po "Łużckiej Wenecji" w Lede. Opisałam tę wycieczkę TUTAJ
W tym roku byliśmy w Dreźnie, Miśni, Berlinie oraz Bautzen - stolicy mniejszości Serbołużyckiej ale o tym wypadzie napiszę osobno. Dość napisać, że te miejsca to zaledwie godzina lub dwie z Domu pod Sosnami. Żal by było nie skorzystać:) a gospodarze dysponują pełną informacją o atrakcyjnych miejscach do zwiedzania, dojeździe, kulinarnych ciekawostkach itp.....
Zaraz po przyjeździe "podzieliliśmy się" na zespoły dwuosobowe i zaczęliśmy planować co by tu nowego zdziałać. Panowie ruszyli do lasu na po drzewo a my zabrałyśmy się za mniejsze projekty dekoracyjne.
W planach było zadaszenie tarasu dla pokoi w starej stodole aby goście mogli wygodnie nawet podczas deszczu czy w zbyt upalny dzień wypić kawkę czy poczytać.
Tu zadaszenie tarasu w trakcie pod koniec budowy, pozostały prace wykończeniowe, malowanie....
Dla mnie Aneta wymyśliła inne zadania: parę starych mebli do przemalowania. Ale prawdziwym wyzwaniem było ozdobienie metodą decoupage starej maszyny do szycia. Maszyna miała dość zniszczoną powierzchnię i starte pierwotne dekoracje dlatego została poddana malowaniu.Mam podobną marki Singer ale w dobrym stanie i raczej szkoda by mi było ją przemalować ale z pewnością można ozdobić tą metodą naprawdę zniszczoną maszynę. Pomysł był oczywiście Anety a ja zajęłam się malowaniem. Ważne aby przed malowaniem dokładnie oczyścić maszynę z brudu i oliwy. My miałyśmy pomoc, ponieważ mój mąż rozkręcił ją do czyszczenia i malowania a także naprawił.
tak wygląda maszyna poddana zdobieniu decoupage. Pewnie Aneta ma zdjęcia maszyny przed metamorfozą.
Ciąg dalszy nastąpi. W następnym poście o metamorfozie krzesła, które prawie każdy przeznaczyłby na opał:) ale nie my!
Piękny opis pobytu, taki tajemniczy, a zarazem ciekawy:) Czekam na następną relację. Maszyna rewelacja:)
OdpowiedzUsuńKochana - no nie wiem sama, co napisać, dziękujemy bardzo za tyle ciepłych słów! Pamiętać jednak trzeba, że tak dobre porozumienie było możliwe tylko dzięki temu, że Wy jesteście, jacy jesteście czyli ciepli, bezpretensjonalni, otwarci, uśmiechnięci. SWOI.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda się jesienią...
A na maszynę i inne rzeczy napatrzeć się nie mogę! :D
Buziaki i uściski dla Was obojga!
Rewelacja. Możliwe, że mam plan na wakacje :) dziękuję :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie odnowiliście maszynę. Rozumiem, że nie jest tylko do ozdoby ale również na niej można szyć.
OdpowiedzUsuńFajnie Ewuś, że tak miło spędziliście czas i, że mogliście na prawdę odpocząć, tak Wy sobie wyobrażacie odpoczynek, czyli czynnie, pracowicie i wycieczkowo. Okolice na prawdę piękne, więc się nie dziwię. Buziaki i wszystkiego dobrego Wam!
super relacja :) klimatyczne miejsce
OdpowiedzUsuńNo cóż ja mogę powiedzieć. Zazdroszczę! Ja się mogę do wszelkiej pracy dekoratorskiej nająć, aby w takim klimacie odpoczywać :)
OdpowiedzUsuńFajne miejsce;)pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWiadomo Depesia fajna kobitka jest. Maszyna przecudnej urody.
OdpowiedzUsuńMama Asi
Maszyna przepiękna!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Oś ;)
Tylko pozazdrościć! Czekam na część dalszą:)
OdpowiedzUsuńCudne miejsce....Maszyna rewelacyjna....Pozdrawiam pa...
OdpowiedzUsuńAneta to znana wszem i wobec Czarownica (z tych dobrych, oczywiście) a Ty Ewa jesteś prawdziwą Czarodziejką:)
OdpowiedzUsuńByliśmy u Anety z Franiem na specjalnej terapii wierzenia mózgów. To miejsce ma moc, bo właściciele mają moc. A jak mózgi wietrzą... ;-)
Uściski, Ewa:)
Przemiłe wakacje:) A maszyna zwala z nóg! Wyjątkowo oryginalna
OdpowiedzUsuńTo się nazywa być w raju, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Pani twórczego odpoczynku, w miejscu tak naturalnie
OdpowiedzUsuńpięknym.Chciałam przeprosić za to,że przez pomyłkę skasował mi
się,mój komentarz do innego posta.Tak to jest,gdy człowiek,w
obsłudze komputera dopiero raczkuje.Serdecznie pozdrawiam.
Ewa, Ty nawet na urlopie krecisz sie jak fryga;)
OdpowiedzUsuńPiekne to miejsce, musze sobie poogladac;)
Usciski:)
I to się nazywa wypoczywać na urlopie:)
OdpowiedzUsuńMiałem na strychu cała anielską kapelę podobną do tego co wisi na drzewie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
na strychu? szkoda ich na strych...mają na pewno potencjał
Usuń