wtorek, 3 czerwca 2014

daleko byłam ale wróciłam :)

Witajcie,
długo mnie nie było ale dużo się działo w tym czasie a z zasięgiem w lesie było trudno:)
Dwa tygodnie urlopu spędziłam chłonąc wiejskie klimaty w Domu pod Sosnami. Tym razem już jako "stara znajoma" bo spędzaliśmy tam urlop już w ubiegłym roku. I tym razem nie obyło się bez wspólnych projektów dekoracyjnych oraz wycieczek po bardzo interesujących zabytkach  po obu stronach granicy polsko-niemieckiej. Pomimo swojego uroku i niewątpliwych walorów turystycznych region jest mało znany ale też nie jest zbyt szeroko promowany przez "gospodarzy województwa" A że pobyt był intensywny to najbliższe kilka postów będzie opowieścią co, gdzie i kiedy można robić w Lubuskiem.
Będzie  ciekawych miejscach, urokach prostego wiejskiego wypoczynku oraz swojskiego zdrowego jedzenia,  o targach staroci i niemieckich flomarkach, o porcelanie, zabytkach baroku.
Nie da się ukryć, że z właścicielami gospodarstwa agroturystycznego Anetą i Pawłem  nadajemy na tych samych falach, zaprzyjaźniliśmy sie już podczas pierwszego pobytu. A że nie potrafimy odpoczywać leżąc na leżaczkach "wciągneliśmy się"  w dekorowanie gospodarstwa. To zaowocowało pomysłami na następny rok i tak oto świetnie bawiliśmy się przez 2 tygodnie.
Dom pod Sosnami to miejsce przyjazne, zwyczajne,  dla ludzi szukających kontaktu z naturą, aktywnego wypoczynku np. wycieczek rowerowych  bardzo malowniczym obszarze Parku Krajobrazowego Łuk Mużakowa , o którym możecie poczytać również  TUTAJ.
Według mnie jest doskonałym miejscem dla ludzi szukających wytchnienia od cywilizacji, którzy chętnie spróbują zdrowego jedzenia i wypoczynku w swojskiej, wiejskiej atmosferze, w autentycznym, działającym wiejskim gospodarstwie ekologicznym a nie w skansenie. Nie jest to natomiast miejsce przystosowane dla rodzin z dziećmi. Jeśli szukacie miejsca na urlop dla 2 osób lub grupy przyjaciół możecie  wybrać pokoje dwu osobowe w samodzielnym domku lub starej stodole. Ja zrobiłam zdjęcia moich ulubionych kącików w ogrodzie  a szczegóły o pobycie, pokojach oraz zdjęcia terenu  znajdziecie na stronie Domu pod Sosnami lub na Facebooku



My doskonale "wsiąkliśmy" w to miejsce. Dobrze się tam czujemy, chętnie przesiadujemy w jadalni w starej stodole, w chłodne dni przy rozpalonym kominku i objadamy sie domowym jedzeniem.
Korzystaliśmy dwa sezony z rzędu z wygodnych pokoi urządzonych w stodole na pietrze, jeden w bieli z lawendowymi dekoracjami, drugi przytulny z autentycznymi  starymi meblami.

Dla mnie "wartością dodaną" jest możliwość zwiedzania nie tylko regionu po polskiej stronie granicy ale także miejsce to jest świetną bazą wypadową na wycieczki po niemieckiej stronie granicy.
W ubiegłym roku mogliśmy popływać łodziami po "Łużckiej Wenecji" w Lede. Opisałam tę wycieczkę TUTAJ
W tym roku byliśmy w Dreźnie, Miśni, Berlinie oraz Bautzen - stolicy mniejszości Serbołużyckiej ale o tym wypadzie napiszę osobno. Dość napisać,  że te miejsca to zaledwie godzina lub dwie z Domu pod Sosnami. Żal by było nie skorzystać:) a gospodarze dysponują pełną informacją o atrakcyjnych miejscach do zwiedzania, dojeździe, kulinarnych ciekawostkach itp.....
Zaraz po przyjeździe "podzieliliśmy się" na zespoły dwuosobowe i zaczęliśmy planować co by tu nowego zdziałać. Panowie ruszyli do lasu na po drzewo a my zabrałyśmy się za mniejsze projekty dekoracyjne.
W planach było zadaszenie tarasu dla pokoi w starej stodole aby goście mogli  wygodnie nawet podczas deszczu czy w zbyt upalny dzień wypić kawkę czy poczytać.
Tu zadaszenie tarasu w trakcie pod koniec budowy, pozostały prace wykończeniowe, malowanie....
Dla mnie Aneta wymyśliła inne zadania: parę starych mebli do przemalowania. Ale prawdziwym wyzwaniem było ozdobienie metodą decoupage starej maszyny do szycia. Maszyna miała dość zniszczoną powierzchnię i starte pierwotne dekoracje dlatego została poddana malowaniu.Mam podobną marki Singer ale w dobrym stanie i raczej szkoda by mi było ją przemalować ale z pewnością można ozdobić tą metodą naprawdę zniszczoną maszynę. Pomysł był oczywiście Anety a ja zajęłam się malowaniem. Ważne aby przed malowaniem dokładnie oczyścić maszynę z brudu i oliwy. My miałyśmy pomoc, ponieważ mój mąż rozkręcił ją do czyszczenia i malowania a także naprawił. 
tak wygląda maszyna poddana zdobieniu decoupage. Pewnie Aneta ma zdjęcia maszyny przed metamorfozą.
Ciąg dalszy nastąpi. W następnym poście o metamorfozie krzesła, które prawie każdy przeznaczyłby na opał:) ale nie my!







19 komentarzy :

  1. Piękny opis pobytu, taki tajemniczy, a zarazem ciekawy:) Czekam na następną relację. Maszyna rewelacja:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana - no nie wiem sama, co napisać, dziękujemy bardzo za tyle ciepłych słów! Pamiętać jednak trzeba, że tak dobre porozumienie było możliwe tylko dzięki temu, że Wy jesteście, jacy jesteście czyli ciepli, bezpretensjonalni, otwarci, uśmiechnięci. SWOI.
    Mam nadzieję, że uda się jesienią...
    A na maszynę i inne rzeczy napatrzeć się nie mogę! :D
    Buziaki i uściski dla Was obojga!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacja. Możliwe, że mam plan na wakacje :) dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ślicznie odnowiliście maszynę. Rozumiem, że nie jest tylko do ozdoby ale również na niej można szyć.
    Fajnie Ewuś, że tak miło spędziliście czas i, że mogliście na prawdę odpocząć, tak Wy sobie wyobrażacie odpoczynek, czyli czynnie, pracowicie i wycieczkowo. Okolice na prawdę piękne, więc się nie dziwię. Buziaki i wszystkiego dobrego Wam!

    OdpowiedzUsuń
  5. super relacja :) klimatyczne miejsce

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż ja mogę powiedzieć. Zazdroszczę! Ja się mogę do wszelkiej pracy dekoratorskiej nająć, aby w takim klimacie odpoczywać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne miejsce;)pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiadomo Depesia fajna kobitka jest. Maszyna przecudnej urody.
    Mama Asi

    OdpowiedzUsuń
  9. Maszyna przepiękna!!!
    Pozdrawiam Oś ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko pozazdrościć! Czekam na część dalszą:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne miejsce....Maszyna rewelacyjna....Pozdrawiam pa...

    OdpowiedzUsuń
  12. Aneta to znana wszem i wobec Czarownica (z tych dobrych, oczywiście) a Ty Ewa jesteś prawdziwą Czarodziejką:)

    Byliśmy u Anety z Franiem na specjalnej terapii wierzenia mózgów. To miejsce ma moc, bo właściciele mają moc. A jak mózgi wietrzą... ;-)
    Uściski, Ewa:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przemiłe wakacje:) A maszyna zwala z nóg! Wyjątkowo oryginalna

    OdpowiedzUsuń
  14. To się nazywa być w raju, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zazdroszczę Pani twórczego odpoczynku, w miejscu tak naturalnie
    pięknym.Chciałam przeprosić za to,że przez pomyłkę skasował mi
    się,mój komentarz do innego posta.Tak to jest,gdy człowiek,w
    obsłudze komputera dopiero raczkuje.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ewa, Ty nawet na urlopie krecisz sie jak fryga;)
    Piekne to miejsce, musze sobie poogladac;)
    Usciski:)

    OdpowiedzUsuń
  17. I to się nazywa wypoczywać na urlopie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Miałem na strychu cała anielską kapelę podobną do tego co wisi na drzewie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na strychu? szkoda ich na strych...mają na pewno potencjał

      Usuń

Bardzo dziękuje za wizytę u mnie i komentarz :)