wtorek, 25 października 2011

Nie mogę sie uwolnic od uzależnienia


 Dziś tak na szybciutko, bo wszystko w biegu robię. Jak widać nabrałam znów rozpędu, bo trzeba się wziąć w garść i jak to napisałyście wrzucić na luz. To wrzuciłam :) na luz ale do roboty znów się wzięłam.
A poniżej efekt uzależnienia od serduszek
Wypróbowuje od niedawna efekt cieniowania. Wychodzi lepiej lub gorzej.


Miłego tygodnia








poniedziałek, 24 października 2011

Nie tylko nadchodząca zima mnie dołuje…



Dziś nie mam zdjęć nowych prac, choć powstały. Po prostu nie było czasu ich zrobić.
Wydaje się, że osoby takie jak ja, żyjące w wiecznym biegu, na podwyższonych obrotach mają nie spożyte pokłady energii. A jednak przychodzi taki moment, że tej energii brak, życie wydaje się za ciężkie, kłopoty za duże, a sił i energii za mało! Jak by ktoś spuścił powietrze, zatrzymał silnik..zniknąć, schować się na dzień dwa. I w głowie kołacze się jedna myśl, niech ktoś na chwilę zdejmie ze mnie obowiązki i  odpowiedzialność za wszystkie te sprawy. Niech choć na chwilę to mną się zaopiekują, pozwolą odpocząć głowie która zapełniona jest myślami: więcej,  szybciej , muszę! Bo okna trzeba umyć, bo w szafie brak czystych ubrań, bo w zlewie stos naczyń, bo psy muszą na spacer, bo dzieci chcą, bo mąż chce, bo trzeba rano wstać do pracy a 6 godzin snu to już za mało.
Niech choć raz na jakiś czas nic nie muszę…

niedziela, 16 października 2011

Jesienny nastrój retro

Tak się jesiennie i nostalgicznie zrobiło... i powstały takie oto nostalgiczne dwa medaliony. Jeśli Wam się podobają, zajrzyjcie na Fairy House


A w przygotowaniu już świąteczne ozdoby. Przy takiej różnorodności ozdób trudno wymyslić coś oryginalnego, więc postawiłam na prostotę.
A to pierwsze prace.


Zmykam, bo roboty "huk" Ogrodowe meble i poduszeczki muszą już zniknąć, dom na zimę trzeba ubrać w grubsze tkaniny, garderoba czeka na zimowe zmiany, letnie rzeczy muszą wylądować na wyższych półkach,  takie jesienne zamieszanie. A tu ogród jeszcze czeka na przedzimowe przygotowania, bo dziś już pierwszy przymrozek u nas był.
Miłego tygodnia!

Ewa

niedziela, 9 października 2011

Migawki z jesiennego ogrodu

Co jakiś czas pokazuję swój ogród ale pisząc o nim zazwyczaj wspominam o walce. To prawda, że od przeprowadzenia się do nowego domu trudno było jego otoczenie nazwać ogrodem. Dziewięćset metrów gliny z pisakiem, dzikimi jeżynami, ze względu na podniesione tereny sąsiednich działek, permanentnie zalewane. Dlatego pisałam o walce... Co roku robię zdjęcia, żeby udokumentować zmiany, bo dopiero jak je porównuję widzę ogrom pracy włożony w odchwaszczanie, kopanie, grabienie, sadzenie. Jak byłam już bardzo zmęczona tak sobie czasem myślałam, jak wygram w totka to wynajmę firmę ogrodniczą, zapłacę a oni wszystko zrobią, posadzą duże rośliny, trawę z rolki rozwiną i w 2 tygodnie będzie ogród!
Ale czy tak naprawdę bym chciała? Przecież cudnie jest patrzeć jak rosną zasadzone własnymi rękami roślinki, chodzić po ścieżkach własnoręcznie ułożonych... tak wolę.
Dziś jak skończyłam sadzenie cebul tulipanów i ułożyłam od nowa część ścieżki to napstrykałam trochę zdjęć.

To ścieżka z kamieni, którą poprawiłam i obsypałam grubym żwirem

Dekoracje dyniowe, żeby dodać koloru na ganku

i jesienne kolory, winobluszczu, octowca i rozchodnika



A na koniec wianek na drzwiach, wisi sobie tam cały rok, tylko ubranka zmienia na sezonowe.

czwartek, 6 października 2011

Niespodziewany prezent i nowy -stary nabytek w domu

Najpierw rzeczy ważne:
Nie wiem jak zacząć, bo strasznie się wzruszam jak w życiu trafiam na, którzy mają tyle ciepła, serca i bezinteresowności, że dzielą się nim z innymi. Wiele z nas pisze, że poznało w blogowym świecie wspaniałe osoby, że nadajemy na tych samych falach. Zdarzają się tez "komentatorzy" którzy  piszą, że w komentarzach sobie słodzimy, że same zachwyty,  i że im to nie pasuje.
A ja uważam, że jeśli dla kogoś jest za słodko, to trudno. Po prostu Wasze prace na blogach wszystkie są piękne, każda inna choć wykonane podobnymi technikami i dlatego ja zostawiam zachwycone komentarze.
Ale do rzeczy...
Niedługo minie rok jak piszę swojego bloga i zaglądam regularnie do Was. Dzięki temu  mam więcej zapału do realizacji swoich pasji, uwierzyłam, że mogę, że potrafię.
Dziś do napisania tych paru słów natchnęła mnie Kajka, z jej blogowego pisania wyziera spokojna, ciepła osoba ale nie pozbawiona siły i wytrwałości. A do tego nie jest zupełnie skupiona na sobie, kierując się własnym doświadczeniami, wspiera innych. Organizuje aukcje na rzecz potrzebujących, bo to naturalny odruch ale w otaczającym mnie na co dzień świecie trudno o takie naturalne odruchy. Zajrzyjcie na Aukcje na rzecz Damiana i Franka. Linki ze zdjęciami są w pasku bocznym. Może znajdziecie coś dla siebie a jednocześnie wesprzecie słabszych.

Ale miało być o prezencie!
Oto on, niespodziewany prezent od Kajki.

bardzo dziękuję Kajuś. 
Piękny monogram z literą mojego imienia.  To prezent rzeczowy ale dostałam wcześniej od Niej coś ważniejszego. Kajka pisząc w swoim blogu przypomniała mi o wrażliwości, o bezinteresownym pomaganiu...bo niby wiemy że trzeba pomagać, że warto ale tłumaczymy, że nie mamy okazji, że nie wiemy jak.
A po prostu jesteśmy zagonieni, skupieni na sobie, swoich kłopotach.
A więc zapraszam, jeśli chcecie  zajrzyjcie na blog do Kajki i na blogi charytatywne. A jeśli chcecie zostańcie na dłużej.
A teraz o starym- nowym nabytku.
Często wzdychałam do pięknych stolików zrobionych z żeliwnej podstawy do maszyny a że jestem gaduła więc rozgłaszałam wszem i wobec.. i znalazła się maszyna, piękny SINGER co przetrwał dwie Wojny Światowe. Koleżanka znalazła u rodzinki na strychu i pomyślała o mnie. Jak zobaczyłam te maszynę, to już nie chce jej przerabiać na stolik. Zostanie oczyszczona, uruchomiona i stanie jako eksponat, a może coś na niej czasem uszyję.





pozdrawiam Was ciepło

niedziela, 2 października 2011

Wyszperane na starociach i w internecie....

Ostatnio pisałam o wycieczce do Buska i Krakowa. Obiecałam pokazać co upolowałam na starociach.
Przy okazji wizyty w Krakowie planowałam wizytę na Targu pod Halą na Grzegóżkach. Ot tak, z ciekawości, żeby popatrzeć, nacieszyć oczy... nawet obiecywałam mężowi, że nie kupię następnych rzeczy do przeróbek i renowacji bo tyle klamotów czeka w kolejce na czyszczenie i malowanie.
Obyło się tym razem bez kupienia mebli z kornikami :) ale w łapki wpadły mi apteczne buteleczki, parę ramek i stara walizka. Wszystko dosłownie za parę złotych.

Targ na Grzegóżkach to fajne miejsce na spacer, powrót do przeszłości. Gdzie nie spojrzeć antyki pomiędzy klamotami wyszperanymi ze starych piwnic. Piękne odrestaurowane meble obok wiejskich kredensów pokrytych farbą olejną. Mosiężne dekoracyjne przedmioty obok udających mosiądz blaszanych świeczników.....
Warto uważnie patrzeć, szperać w pudłach z drobiazgami bo zawsze można znaleźć coś ciekawego.



Będąc na rynku w Krakowie trafiliśmy też na kramy ze starociami przy Sukiennicach, ale tam już nie było tak ciekawie a ceny przyprawiły nas o ból głowy.
Pocieszyliśmy się więc obiadem w Kramach Dominikańskich, pospacerowaliśmy po Kazimierzu, Grodzkiej i Plantach a ja zajrzałam do moich ulubionych świątyń w Krakowie: Kościół Sióstr Klarysek i monumentalny Kościół Piotra i Pawła.


A skoro już o starociach jest mowa to pokażę wam inne "klamociki" zdobyte na warszawskim Kole i wyszukanych w internecie.
W sierpniu wpadliśmy na bazar na Kole i wyszliśmy z lampą za 5 zł oraz dębowymi elementami komody,  liczącymi sobie ponad 100 lat. Na razie lampa stoi w stanie nienaruszonym bo zastanawiam się czy ją przemalować a rzeźbione elementy będą po oczyszczeniu zdobiły kominek w salonie.

Lustro przywiozłam z targu staroci w Jeleniej Górze gdzie byłam  w czasie popytu na urlopie.

Internet to też kopalnia skarbów: niebieska półeczka zostanie na pewno przemalowana i dodam do niej wieszaczki.

Krzesła nabyłam 2 i czekają na totalną metamorfozę. Na pewno za jakiś czas pokażę jak to wszystko wyszło.
I mój wymarzony angielski fotel bujany, niestety czerwony mi nie pasuje wieć ...przemaluję! Dostałam  go w sierpniu  od męża na urodziny.

Wszystkie te przedmioty wyglądają na przypadkowe i nie pasujące do siebie ale mam nadzieję, że jak juz każde trafi na docelowe miejsce w domu stworzą klimat o jaki mi chodzi.
A teraz pochwalę się.
Postanowiłyśmy poznać się z  Agnieszką   z Domowych Klimatów w realu i w piątek miałam okazję poznać przemiłą, ciepłą osobę. Gadałyśmy jak najęte, o wszystkim.  Agnieszka prowadzi sklepik, co ja gadam sklep "stacjonarny" i internetowy AgoHome  po którym mogłam pobuszować. Fajne w obu sklepikach jest to, że Aga stara się wyszukiwać ciekawe ozdoby i elementy wyposażenia, które nie zrujnują nabywcy kieszeni. Warto tam zajrzeć. Ja wyszłam z dwoma terakotowymi ptaszkami oraz ramkami na zdjęcia a już wypatrzyłam parę następnych drobiazgów ale muszą poczekać na przybór gotówki w skarbonce.




pozdrawiam
Ewa