niedziela, 28 września 2014

Brzydkie kaczątko czyli stara - nowa szafka

Bidulkę kupiliśmy na targu staroci. Oj, długo czekała na przemianę aż wypatrzyła ja moja bratowa. I tak z brzydkiego kaczątka szafka przemieniła się w "kremowo-białego łabędzia" Pierwotnie szafka nie miała  blatu a  została jedynie rama. Brakowało środka blatu, który pierwotnie był marmurowy.Na zdjęciu poniżej resztka blatu została zdemontowana. Szafeczka nie miała też dna a zamiast niego utłuczony kawałek poplamionego marmuru. Środek szafki był w opłakanym stanie. Jednym słowem MIAŁA POTENCJAŁ a Ania też go w niej zobaczyła bo gdyby nie ona to szafka czekała by kolejne miesiące na odnowienie.
Jak zwykle użyłam farb kredowych ale wcześniej mój mąż wykonał ogromną pracę, wykańczając od nowa wnętrze szafki i praktycznie robiąc nowy blat. Potem ja zabrałam sie za szpachlowanie drobnych ubytków i malowanie.  Kolor Vanilia, trochę patyny dla podkreślenia ozdobnych frezów i listewkowych boków. Powstała urocza szafeczka nocna do niewielkiej sypialni. Będzie miała lawendowe tło ścian więc kontrast wydobędzie jej piękny kształt.




piątek, 26 września 2014

Zrobiło się jesiennie...

Nie ma wyjścia, muszę się pogodzić z nieuchronnością zmian pór roku, nadchodzi jesień i nic na to nie poradzę. Co roku mam z tym problem i co roku staram sie jakoś oswoić i umilić ten czas nadchodzących chłodów, deszczu. Już myślę jak by tu kocykami i stosem poduszek dodać sobie przytulności w pokoju, planuje jeszcze malowanie ścian jeśli się uda. Może zdążę wykończyć sobie mebelek do salonu, na którym staną jesienno - zimowe dekoracje? Na razie jeszcze ogród zaprząta naszą uwagę, jeśli pogoda pozwala, spędzam w nim trochę czasu. Zazwyczaj na huśtawce ale już z ciepłym pledem, kawą i obowiązkowo obłożona magazynami wnętrzarskimi. Do ulubionych pozycji czytelniczych niedawno dołączyła jeszcze jedna Piękno & Pasje, bo ma wszystko co lubię. Opowieści o ludziach i ich ucieczkach na wieś lub szukaniu sposobu na życie. Trochę o ogrodzie, trochę o kuchni. jest i rękodzieło i ciekawe miejsca. Czytam "od deski do deski"
Znów pobiegałam z aparatem po ogrodzie, żeby zatrzymać jesienne kolory i ciepłą złotą jesień choćby na obrazkach:)
Ale szykuję dla Was zdjęcia kolejnej metamorfozy meblowej. Tym razem pod pędzel poszła szafka dla mojej bratowej, Ani. Sypialnia zmieniała kolor i klimat wiec potrzebna była jakaś klimatyczna szafeczka. Akurat miałam taką upolowana na targu staroci, czekającą na ratunek.
Pozdrowienia.

środa, 24 września 2014

Ostatnia letnia metamorfoza farbami olejowymi.

To był jeden z ostatnich ciepłych i słonecznych dni lata. Udało mi się go wykorzystać na odnowienie ławki ogrodowej i starej zardzewiałej balii.
Ławka stała w ogrodzie od 5 lat. Nie chowałam jej nigdy na zimę i nadszedł czas aby ja odświeżyć, bo zielona lakierobejca już nie chroniła dobrze drewna. ławka się rozeschła, trzeba było ja poskręcać i trochę naprawić. Balia za to trafiła do mnie ze złomowiska i od początku była w fatalnym stanie, rdza ja zaczęła zżerać, emaliowana powłoka miała dziwny kolor i była odrapana.
Przystąpiłam do reanimacji i zamierzałam przemalować obie rzeczy farbą akrylową i przypomniałam sobie, że w urodzinowej paczce od Agnieszki z AGO HOME oprócz farb kredowych i super pędzla z mikrowłókna  była jeszcze farba olejowa Allback do stosowania na zewnątrz, która wg. opisu konserwuje i zabezpiecza również drewno. Wzięłam do ręki mały słoiczek i stwierdziłam, że na ławkę raczej nie wystarczy tej farby Postanowiłam się upewnić, czy nie muszę dokupić farby zanim wezmę się za malowanie. Agnieszka dobrze wie, że lubię nowinki, zwłaszcza wśród farb do drewna. Zadzwoniłam do Agi żeby ustalić wydajność farby i  zabrałam się za malowanie.
Pomimo jej zapewnień byłam zdziwiona, że pierwsza warstwa tak dokładnie kryje zwłaszcza, że ławka była ciemno zielona a ja malowałam kolorem białym.
Tak wyglądały oba przedmioty po nałożeniu pierwszej warstwy farby w kolorze Vintage White.
Słoiczek o pojemności  200 ml wystarczył mi na dwukrotne pomalowanie ławki i balii. Farby akrylowej zużyłabym pewnie ok. litra. Teraz zmierzam zabezpieczyć tą farbą drewnianą huśtawkę ogrodową i altanę, zwłaszcza, że drewno jest już brzydkie i chcę pomalować je farbą kryjącą a nie bejcą. Mam też do wyboru gamę fajnych kolorów w odcieniach złamanych bieli lub szarozielonych. Naoglądałam się takich kolorowych altanek na zdjęciach z angielskich ogrodów. Jasne kolory pięknie kontrastują z soczystą zielenią. Przy tej wydajności koszt powinien być podobny do kosztu akrylówki lub dobrej lakierobejcy.

Teraz stoją sobie na tarasie i żałuję, że lato się skończyło i niebawem już nie posiedzę na tej ławeczce. Nawiasem mówiąc (pisząc) to wiklinowy stolik jest od kompletu, który zaczęłam ratować jeszcze w lipcu, zostały mi do skończenia krzesła bo zaczęłam je malować z pomocą pędzla a jak doszłam do połowy ( stolik już był wtedy skończony) to przypomniałam sobie że mamy pistolet do malowania. Ale jak już zaczęłam, to postanowiłam się pomęczyć do końca:) Dlatego nie pokazałam jeszcze krzeseł. Malowanie ażurowych wiklinowych krzeseł  pędzelkiem to masakra!
Balia awansowała do roli donicy na pelargonię. Trochę postała obok ławki ale zaraz miałam ochotę zobaczyć jak będzie wyglądała przed płotkiem przy warzywniku.
Też mi się podoba, więc chyba będzie balią przenośną :) trochę tu, trochę tam, dopóki nie przekwitnie pelargonia. A potem może dostanie wrzosy albo chryzantemę....

poniedziałek, 22 września 2014

Jedna półka o wielu obliczach

Rok temu odnowiłam starą, bardzo zniszczoną półkę. Pokazywałam jej metamorfozę TU. Marzyła mi się taka półka nie tylko ze względów praktycznych. Chodziło mi o możliwość zmieniania dekoracji czy to sezonowo przy zmianie pór roku, przy okazji świąt czy też po prostu z powodu zmiany nastroju:) Półka zawisła w miejscu, które jest widoczne z kilku miejsc w tzw. przestrzeni dziennej naszego domu. Dzięki niej mam sporo zabawy przy zmianie dekoracji naczyń i kolorów. Pomyślałam aby Wam pokazać trzy różne odsłony jednej półki.  Wystarczy baza z kremowych naczyń i zmiana pozostałych dodatków na inne kolory. Ja wymieniam np. ozdobne tasiemki przy słoiczkach z przetworami, dodaję pojemniczek w innym kolorze czy czajniczek (mam niewielką kolekcję imbryczków i dzbanków w różnych kolorach) Prostym sposobem jest ustawienie słoiczków z przetworami, do których można wyciąć z papierowych serwetek lub materiału kolorowe kapturki na zakrętki, wystarczy je przewiązać koronką, rafią lub wstążką w potrzebnym kolorze.Wymieniam przedmioty na półce albo wg klucza kolorystycznego albo wg. rodzaju materiałów. Jesienna półka ma np. trochę drewnianych przedmiotów i glinianych naczyń. Zmieniam tez zasłonki lub lambrekin w oknie kuchennym. Większość pojedynczych naczyń, które używam do dekoracji pochodzi z targów staroci lub "graciarni", lambrekiny widoczne na zdjęciach są z "ciuchlandów" a gliniane miseczki z jesiennej półki to prezent od gospodyni "Domu pod Sosnami". Jak Ci się podobają Anetko w nowym miejscu?
A oto różne odsłony jednej półki.
Jesienna, w brązach  - zmieniona parę dni temu
Zimowa, ubiegłoroczna świąteczna dekoracja w czerwieniach
wiosenna,  kremowo- różowo- miętowa
Za to właśnie lubię otwarte półki kuchenne. W te wakacje upolowałam na targu staroci w Berlinie kolejną taką półkę z potencjałem. Prawie identyczna jak moja. Zamieram również wyposażyć ją w praktyczne haczyki na kubeczki i akcesoria kuchenne. Planuję pomalować ją farbą kredową w kolorze lnu a mam do wyboru dwa odcienie jeden w odcieniu zbliżonym do szarości drugi bardziej w tonacji beżowej. Półka będzie na sprzedaż wiec jeśli macie dla niej miejsce w swojej kuchni, piszcie na mail a wybierzemy razem kolor:)

Pozdrowienia z Przytulnego ślę i obiecuję niebawem post o kolejnej metamorfozie meblowej oraz relacje z warsztatów  stylizacji mebli szwedzkimi  farbami kredowo-olejowymi. 

piątek, 19 września 2014

DIY - szybki wianek z winobluszczu

Przy okazji wycinania nadmiaru pędów winobluszczu zawsze pozostawiam trochę starszych ale elastycznych pędów do plecienia wianków.
Wybieramy pędy, które nie są zielone, obrywamy liście i z długiego pędu robimy obręcz i oplatamy na niej dalszy ciąg pędu. Mocujemy tak aby się nie rozwinął.
 Ja nie używam żadnych drucików do mocowania, po prostu znajduję pomiędzy dwoma oplecionymi pędami miejsce i wsuwam koniec oplatanego pędu. Na początku obręcz jest trochę kanciasta i niezbyt okrągła ale w trakcie oplatania pędy są na tyle elastyczne że można dokonywać poprawek i formować coraz bardziej okrągły wianek:) Moje pierwsze wianki były niezbyt równe ale każdy następny wygląda lepiej, trzeba potrenować.
Dokładamy następne warstwy oplotu.
Można nawijać pędy w tym samym kierunku można też ostatnie dwie opleść w kierunku przeciwnym. Zobaczycie same jak Wam będzie się podobało najbardziej. Nie mam ustalonej ilości pędów, które nawijam, wszystko zależy od ich grubości oraz grubości wianka jaką chcecie uzyskać.
Do gotowej obręczy przyczepiam dekoracje, jakie znajdę w ogrodzie, zielone gałązki świerku, tuję, suszone kwiaty, gałązki irgi z czerwonymi owocami, bluszcz pospolity. Można też posłużyć się sztucznymi kwiatami. Reszta zależy od Waszej pomysłowości.
Mój wianek wyszedł tak:)

A winobluszcz już łapie jesienne kolory


wtorek, 16 września 2014

Przemknęło lato a ja...odnalazłam je we wrześniu.

Przemknęło mi lato nie wiem kiedy. Widziałam je jakoś " z boku".  Dopiero we wrześniu tak naprawdę zaczęłam świadomie korzystać z jego uroków. Jak to wspaniale, że lato słoneczne, ciepłe zaczekało na mnie do września!
Jak to się stało, że gdzieś po drodze zgubiłam 3 miesiące:) Urlop mieliśmy w maju a tuż przed nim dowiedziałam się o konieczności leczenia i operacji. Dzięki opiece Najwyższego biopsje wyszły pomyślnie więc jeden STRACH przegoniłam. Potem w głowie codzienna myśl, że niebawem, że za tydzień, dwa do szpitala. Co już się nastawiłam to termin się odwlekał. I tak od 1 czerwca czekałam do 1 sierpnia. Nie było mi w głowie zauważanie lata choć bardzo chciałam zapomnieć o tym co mnie czekało... A tu masz Babo placek - operację wyznaczono dokładnie na dzień moich urodzin. Uznałam, że to najgorsze urodziny w moim życiu. Ale jedna bardzo mądra kobieta (już Ona wie, że to o niej) zadzwoniła i powiedziała, że przecież to prezent, że na urodziny dostałam ZDROWIE!
I choć powrót do formy trwa drugi miesiąc, jestem wdzięczna że lato na mnie zaczekało bo w sierpniu to całkiem nie mogłam się nim cieszyć, skupiona na dolegliwościach, zaleceniach, lekarstwach.
Dzięki troskliwości Rodzinki (nie wiem jak oni ze mną wytrzymywali) i wsparciu przyjaciół niebawem wracam do pracy. Jestem wdzięczna moim przyjaciółkom za wsparcie i troskę. Dziękuję za telefony, odwiedziny w szpitalu, za mobilizujące rozmowy. Na Blogu też napisałyście tyle ciepłych, podtrzymujących na duchu słów, dziękuję:)
Wypoczywam, cieszę się słońcem i dzielę się z wami chwilami złapanymi w obiektywie: śniadanko bez pospiechu, kwiaty w ogrodzie, nowe prace. To wszystko znów mnie cieszy, motywuje więc piszę...
Moje blogowe koleżanki na pewno zauważyły, kiedy tak naprawdę wróciłam do formy, bo od końca sierpnia ciągle mnie pełno na Blogu. Cieszę się przebywaniem w ogrodzie, każdym kwitnącym kwiatkiem. A że niewiele prac wolno mi wykonywać,  to biegam z aparatem i robię zdjęcia.
Dziś pokażę Wam moje okno w ...ogrodzie. Wymyśliłam je sobie w ubiegłym roku ale nie do końca zostało zrealizowane. Robota oczywiście mojego M, ja tylko malowałam.  Brakuje jeszcze pod nim skrzynki z kwiatami. Ale i tak udało się urządzić kącik do siedzenia.

Takie kąciki to praktyczna rzecz, nawet w małym ogrodzie bo jak biegam po nim w ferworze walki z pieleniem, podlewaniem i sadzeniem, to zawsze mogę przysiąść na 5 minut. Nie muszę wtedy iść na taras żeby chwilę odsapnąć. Takich ławeczek i innych zydelków będzie jeszcze kilka w moim ogródku.
Dekoracja praktycznie nic nie kosztowała oprócz oczywiście pracy własnych rąk, wszystko to materiały z odzysku: okna z ogłoszenia -  ktoś oddawał za darmo, deski nadal wykorzystujemy z zapasów pozostałych po szalunkach. Teraz mam z nich podniesione rabaty w warzywniku i ławeczkę. Wykorzystujemy ponownie wiele materiałów, zwłaszcza drewno pozostałe po budowie, stare naczynia i ocynkowane balie ze złomowiska  służą jako donice do kwiatów a kamionkowe garnki są dekoracją na płotkach. To taki nasz domowy recycling.
A to reszta moich radości ogrodowych...
To duże czarne nad głową kotki to wielki nos Chaosa. Czasami się lubią z kicią.
 A Frajda to juz stateczna starsza sunia, lubi się wygrzewać na słońcu jak kot.
Żegnam Was dziś kwiatami. następny post będzie znów o metamorfozie mebelka.