poniedziałek, 29 czerwca 2015

Z motyką na słońce! czyli bardzo długi post o ogrodzie


Czasem jak patrzę wstecz jak zakładaliśmy nasz ogród to sobie myślę, że wszystko robiliśmy wbrew zasadom opisywanym w czasopismach ogrodniczych, wbrew radom i ostrzeżeniom rodziny i znajomych. Przy ograniczonych środkach i braku czasu nie tworzyliśmy ogrodu wg ustalonego porządku: najpierw ogrodzenie, ścieżki, wytyczenie rabat i mała architektura. Bardzo chciałam tak zrobić ale życie i warunki glebowe działki szybko zweryfikowały nasze plany. O powstawaniu naszego ogrodu i pisałam TUTAJ.  
Owszem zrobiliśmy na początku ogrodzenie i podjazd ale nie zostało to wykończone tak jak chciałam. Potem wszystkie siły i środki poszły na odwodnienie terenu.
Od strony garażu woda wlewała nam sie do kaloszy

 Tak wyglądało to samo miejsce 3 lata temu i  teraz. Obok pergoli stanął płotek, naprawiliśmy trawnik, posadziliśmy bluszcz
"Wiele ciężarówek ziemi"  potem można było wysiać  trawę i zacząć sadzić rośliny. Nie wszystkie  zalewane przez kilka sezonów rośliny  wytrzymały.  Przetrwało parę wierzb ozdobnych i parę silniejszych krzewów. Wiedziałam, że powinno się najpierw skończyć taras bo beton szpeci dom (nadal) Wiedziałam,  że zastane betonowe ogrodzenie (75 mb) trzeba zasłonić drewnianymi panelami ale tak bardzo pragnęłam mieć jakieś kwitnące badylki przed domem. Uporządkować chociaż przed domem, coś posadzić zielonego. Takie myśli zagłuszały prawidłowy książkowy porządek działania.
Trochę widać na zdjęciach jak z  uporem maniaka chciałam coś upiększyć, zazielenić......

Pojawiły się rabaty tworzone "na siłę" bo podarowane co jakiś czas roślinki gdzieś musiałam sadzić, choć wiedziałam, że potem będzie więcej pracy z przesadzaniem. Ze  sklepu  ogrodniczego  nigdy nie mogłam wyjść z pustymi rękami chociaż wiedziałam, że trudno będzie znaleźć miejsce dla roślinki, żeby nie zmarniała.  
 Czasami świadomie wykrajałam na ugorze kawałek ziemi aby posadzić roślinę, która wolno rośnie, tak zrobiłam w tym roku z różą pnącą na pergoli. Otoczenie pergoli jest nie skończone, brakuje sporej części trawnika i ścieżki z piaskowca. Ale róża już rośnie bo chcę aby pokryła całą pergolę a to potrwa.
Od 6 lat wybieramy priorytety na miarę możliwości finansowych. Jedne plany przesuwamy na później inne powstają wcześniej albo z potrzeby chwili albo pod przymusem, żeby coś nie zmarniało. Czasami zdobywamy skądś materiał za darmo albo mebelki i wtedy powstaje kolejny pomysł który wyprzedza pierwotny plan.  Trochę to chaotyczne ale trudno powiedzieć czy takie działanie jest złe. Moim zdaniem ma swoje plusy bo po 6 latach mamy morze zieleni, czasami nie do opanowania bo sporo krzewów wymaga ciecia. Ogród wygląda jak by  już był  stary,  posadzone przez nas na początku pnącza pokryły nieestetyczne ogrodzenie i pergole.  Minusów jest kilka. Przede wszystkim ciągle stoimy przed wyborem: łapać się za konieczną pielęgnację już zagospodarowanej części ogrodu czy rzucać się na nie zagospodarowane części ogrodu. Kolejny minus:  sporo brzydkich nie wykończonych elementów wymagających większych nakładów finansowych. Niektóre zostały zaczęte i nie skończone, bo realizujemy je etapami i nie konsekwentnie. To mi najbardziej doskwiera.  Mamy poczucie, ze popełniamy błędy, ale ogród jest taki "nasz".  Może dla innych mało wypielęgnowany, może powinien być tylko rząd tuj i  rabaty żwirowe z iglakami. każdy lubi co innego. U nas jest trochę chaotyczniue, trochę na żywioł...
rok 2013  pierwsze obsadzanie tarasu roślinami
 rok 2014, przed domem 
 rok 2015, a prace nadal trwają :) ale białe mebelki już przymierzam, żeby choć sobie wyobrazić jak będzie po skończeniu.












Gdybym  mogła cofnąć się w czasie, to oceniając naszą dotychczasową pracę na pewno powstrzymała bym się od zaczynania kilku nowych elementów a konsekwentnie skończyła zagospodarowanie z przodu domu. Brakowało nam na to czasu bo zużywaliśmy go na pielęgnacje  już posadzonych roślin, i robienie innych elementów np. warzywnika i altany, które powinny były zaczekać. Hasło na ten sezon: więcej konsekwencji w działaniu. Dokończyć zaczęte – to jest cel na to lato.
Ten post dedykuje wszystkim niecierpliwym, budującym domy i  urządzającym ogrody własnymi rękami. Trzeba nam cierpliwości, dużo sił do pracy  i trochę konsekwencji. Czego Wam i sobie życzę:)))

środa, 24 czerwca 2015

Ozdobny kufer - znów farby kredowe

Duży sosnowy kufer o wymiarach 30x40 cm potrzebny był mi do zapakowania prezentu ślubnego. Miałam na jego wykonanie dwa wieczory. Z tego powodu zdecydowałam się na szybko schnącą farbę kredową Autentico. Nałożyłam najpierw farbę w kolorze cynku potem metoda suchego pędzla farbę w kolorze zgaszoną bieli. Na wieku zrobiłam wzór za pomocą masy strukturalnej i szablonu.  Całość zawoskowałam dwoma kolorami wosku. Przetarłam i wykończyłam dwoma mosiężnymi uchwytami. Uchwyty też przemalowałam farbą kredową i zawoskowałam.
Tak wyglądał po woskowaniu bezbarwnym.
Kufer wykończony brązowym woskiem patynującym.Jakoś trudno mi było dziś zrobić dobre zdjęcia, szarość zza okna mi wszystko popsuła. Zdjecia nie wykończonego kufra wyszły znacznie ostrzej:(((

Przy okazji pochwalę się Wam kartą ślubną, którą dołączyłam do prezentu. Karta jest wykonana  przez Edytę z bloga Strzępki i okruchy 



Zajrzyjcie do Edyty a  znajdziecie tam dużo więcej pięknych prac, prostych i efektownych.  Ja zamówiłam jeszcze kartę na Dzień Mamy oraz dla siebie piękny zeszyt w retro oprawie. Czyż nie jest cudowny!? W paczuszce znalazłam jeszcze dwa magnesy z sentencjami. Jeden zdobi moja lodówkę. Ale Edyta, to nie tylko uzdolniona osoba ale wspaniały człowiek z wielkim sercem, który troszczy się i wspiera podopiecznych Domu Tymianka. Warto bo zwierzęta nie przemówią w swojej obronie. Edyta robi to za nie.

sobota, 20 czerwca 2015

Turkusowe doniczki


Pamiętacie moje turkusowe okno na ogrodzeniu. Brakowało mi przy kolorów. Ponieważ jest częściowo zacienione i przy ogrodzeniu rosną trawy i paprocie to nie bardzo mogłam coś tam jeszcze dosadzić ale od czego są donice i kwiaty jednoroczne. Miałam jeszcze jeden gar ocynkowany do posadzenia kwiatków ale chciałam coś turkusowego to "pokolorowałam" sobie donice. Pamiętacie, pisałam o zdobieniu doniczek TUTAJ.
Okno w ubiegłym roku 
Takie doniczki sobie zmalowałam.
Zawoskowałam dwie doniczki, najpierw kolorem jasno szarym (ale fajnie wyglądał by tez biały kolor) potem wtarłam nierówno wosk turkusowy. Oba woski szwedzkiej firmy Byta-yta.
W międzyczasie wpadła mi w łapy osłonka - koszyk ze słomy więc też się jej dostało turkusem...
Teraz stoją sobie  na starej ławeczce i dodają koloru zielonej ścianie z pnącza.
doniczka "przed"
doniczka "po"
Tak wygląda teraz OKNO  po dosadzeniu begonii w turkusowych doniczkach
Mały kolorowy akcent na tle zieleni.