środa, 21 sierpnia 2013

Wróciłam i nadrabiam zaległości!



Oj, dużo się dzieje u nas od kilku miesięcy. Jesteśmy w ciągłym „niedoczasie” a ja mam blogowe zaległości nie mówiąc już o praktykowaniu decoupage.  Przed urlopem udało nam się rozwiązać kilka problemów więc wyjeżdżaliśmy  z mniejszym bagażem myśli w głowach. Niestety samochód przed urlopem odmówił posłuszeństwa  a naprawa wymagała czasu i dużych środków i po powrocie nadal jesteśmy bez auta, co przy mieszkaniu na wsi jest dość dokuczliwe. Wyjazd na urlop uratowało malutkie autko mojej Mamy.
Wspomnienia urlopowe z wypadu do Domu pod Sosnami wymagają napisania osobnego posta. Na razie mogę wspomnieć, że będziemy tam wracać bo ciągnie nas do ciepłych i serdecznych ludzi i pięknych miejsc, gościnnych i swojskich.  Dziękujemy za gościnę Anetko! Ponadto goszcząc w Lubuskim  byliśmy jeszcze z jedną wizytą u Halszki z Bukowego Lasu.  Jestem zauroczona tym miejscem i ludźmi. Ale o tym w następnym razem, bo będzie dużo zdjęć.
 Ponieważ od tego posta zaczynam nadrabianie zaległości, dziś trochę o wykonanych pracach ogrodowych.  Nie są to spektakularne zmiany ale dla nas znaczący początek, bez którego nie możemy ruszyć dalej.
 Rozpoczęliśmy od osłaniania ogrodzenia drewnianymi panelami. Pierwsze 10 metrów już jest.  Pozostało jeszcze 60 mb ogrodzenia – cóż:  metoda małych kroczków. 
Powstały niewielkie skarpy po obu stronach tarasu, które obsadziłam głównie roślinkami podarowanymi przez Joasię z MarAsiowej Ostoi. Sadzonki dopiero się ukorzeniają więc dodałam jeszcze róże i lawendę oraz aksamitki. W przyszłym roku uporządkuje rabaty kolorystycznie. Skarpy zostały obramowane balami drewnianymi, specjalnie nie impregnowanymi bo ładnie się zestarzały. Bale pochodzą z pozostałości po budowie domu, były przeznaczone na więźbę dachową. Taki mały recycling :)
Przed nami jeszcze wykończenie tarasu i schodów oraz postawienie drewnianej pergoli. Ale to już zadania na przyszły sezon - znów kłania się metoda małych kroczków :)
Zrobiłam kolejne metry żwirowego  obramowania rabat wokół domu. W tych miejscach jest dużo cienia i trawa słabo rośnie a ja kocham żwirowe placyki.


 Po wiosennym zalaniu warzywnika i pozostałych części działki musieliśmy po raz kolejny podnieść poziom terenu i wyrównać go w miejscach gdzie gromadziła się woda. Wiąże się to niestety z zakładaniem od nowa trawnika w tych miejscach i na razie smutno wygląda. Trawę wysiejemy jesienią. 

 Warzywnik oprócz podniesienia poziomu o ponad 10 cm otrzymał skrzynki na podniesione grządki. na zdjęciach nadal wersja w trakcie prac. Warzywnik otrzyma jeszcze poprawiony płotek, odnowione żwirowe ścieżki i dekorację ze starych drzwi -ale o tym projekcie będzie osobny post. Mamy nadzieję, że od przyszłej wiosny będziemy mieli trochę własnych warzyw.


Teraz w warzywniku panoszy się dynia! 
 Większość ciężkich prac wykonał mój M, wiele z nich robił pierwszy raz a wszystko wyszło wspaniale więc jestem dumna.
Jak, widać wiele prac w różnych miejscach ogrodu jest wykonywanych równocześnie, ja coś zacznę ale żeby ruszyć dalej potrzebna jest męska siła więc czekam na męża a potem odwrotnie: on skończy murowanie, wiercenie, wożenie ziemi to wkraczam ja i "dopieszczam" Większość prac ma na celu uniknięcie katastrofy zalania ogrodu po ulewnych deszczach i roztopach wiosennych. Będziemy też odprowadzać wodę opadową do beczek: praktycznie i ekologicznie zarazem.  Na razie mamy 2 beczki, które będą zamaskowane: jedna pnączem,druga obudową z piaskowca. Beczka na zdjęciu (jeszcze przed podłączeniem) jest prezentem. Tak, tak... czasami ktoś pyta nas jaki prezent chcemy dostać z jakiejś nadarzającej się okazji... to my wyskakujemy z np. beczką na deszczówkę, kratką na pnącze, pękiem kantówek a ostatnio wpadłam na pomysł tony żwiru ozdobnego. Totalne wariactwo!!! Ale takie praktyczne prezenty bardzo nas radują, bardziej niż kolejna dekoracja do domu lub inny osobisty przedmiot. Jet tylko jedna trudność, Obdarowujący ma problem z zapakowaniem prezentu, hi,hi..
)
Beczki mają ponad 200 l pojemności i nie są najpiękniejszą ozdobą, dlatego na dwie od frontu domu musimy przeznaczyć większe środki finansowe,  bo wymyśliłam sobie je w kształcie dużych amfor.  
Jak widać na zdjęciach, zmiany nie przydają ogrodowi urody, bo to techniczny początek, wstęp do upiększania a ja najbardziej lubię ten moment: sadzenie roślin i ostateczny szlif, jakiś gliniany garnek, kolejna balia z kwiatami. Naprzywoziłam tego z urlopu,  bo poszalałam w klamociarniach i na targu. Będę miała o czym Wam pisać.
Ja mogę pochwalić się rabatą, która w czerwcu wyglądała tak
A tak wygląda teraz
 A do tego nie wydałam na nią ani grosza, bo wszystkie sadzonki uzyskałam z własnego ogródka. Dzieliłam, przesadzałam, podlewałam a roślinki się odwdzięczyły.
Pozdrawiam Was serdecznie  i żegnam kwitnącymi letnimi kwiatami z mojego ogródka. Ale w czasie naszego urlopu zrobił sięe gąszcz! Trawa oszalała, chwasty niestety też. Więc do roboty!

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Moja droga do domu

Niby nic specjalnego, droga…… czasami straszne błoto i dziury z kałużami, czasami wyschnięty piach i kamyki wpadające do butów. Był czas że nienawidziłam tej drogi, rozjeżdżone błotniste koleiny, ubłocone buty, zazwyczaj kalosze. Zmusiła mnie do rezygnacji z eleganckich butów na obcasie, zwłaszcza tych zamszowych ale co dała w zamian…… 
 Uczyła mnie, że wieś to nie tylko sielskie obrazki, że każda zmiana ma swoje dobre i złe strony ale dała mi radość powrotu do domu, w piękne letnie popołudnie, przyjemność  korzystania z tarasu, picia kawy o poranku przy ptasich trelach dobiegających z okolicznego zagajnika, lot bociana nad głową, który niesie pokarm dla bocianiątek.

Najbardziej lubię powroty w piątek, idę w tedy powoli w kierunku domu, mijam budynek Dworca, przechodzę wąska ścieżką obok wiaduktu i już jestem na drodze. Nie jest piękna ale jak dochodzę do łąki i lasku za którymi stoi mój dom to oddycham z ulgą.




Patrzę na polne kwiaty, czasami zbieram bukiet „z chwastów” a w furtce witają mnie psy. Jestem w domu.

Moi Drodzy, dawno nie pisałam z kilku powodów: bardzo dużo pracujemy w ogrodzie ale na efekty trzeba jeszcze poczekać, zdjęć prac zrobionych nie mogę pokazać bo.... zaginęły oba przewody USB! Po za tym jestem Wam winna krótką relację z weekendu nad morzem i mam parę nowych prac do pokazania. A do tego za kilka dni jadę na urlop i mam zamiar  "pozostawić" Was z CANDY .
Dzieje się dużo ale z braku możliwości pokazania efektów dziś mała refleksja ze zdjęciami drogi do domu zrobionymi na wiosnę. Nie są może specjalnie piękne ale to prawdziwa droga która wracam do domu, pogodziłam się z nią a nawet ją polubiłam, choć w zimie trudno ja lubić :)
Pozdrowienia dla wszystkich

środa, 17 lipca 2013

Dziś się chwalę



Najpierw chwalę się wygranym CANDY u Magdy z bloga Nitki Ariadny.
Magda pieknie haftuje i szyje. Woreczki, poduszki z naturalnych materiałów, ozdobione misternymi, oryginalnymi haftami. 
Otrzymałam przepięknie haftowane dekoracje, obrazek z manekinem, woreczek i pudełeczko. A do tego herbatki, kawka i czekoladka, która natychmiast została pochłonięta, bo poziom czekolady we krwi drastycznie mi spadł. Całość cudeniek w jasnych barwach i koronkach – tak jak lubię ! Dziękuję Madziu!
Zobaczcie same
 A teraz pochwalę się ostatnią pracą decoupage. Nie jest duża ale jest specjalna bo przeznaczona dla Agnieszki z AGO HOME z okazji otwarcia sklepu w nowej siedzibie. Pisałam o nim w ostatnim poście.
Szyldzik do sklepu wydał mi się odpowiedni więc powstało takie oto serce – z serca ofiarowane :)
Znikam na parę dni, bo muszę zdążyć z różnymi pracami przed weekendowym wyjazdem nad morze.
Ot, z nienacka  trafiła się okazja na spacery bałtycką plażą! Nie mogę jej przepuścić.